EN

18.03.2025, 09:22 Wersja do druku

widz_trebicki (nie)poleca: „Podróż poślubna plus”

„Podróż poślubna plus” Marcina Szczygielskiego w reż. Tomasza Drabka Teatru MY z Warszawy. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

Do pensjonatu na malowniczej tajlandzkiej wyspie przybywają trzy pary, a właściwie dwie i pół, ponieważ jeden z małżonków zmarł i nie załapał się na rajską imprezę. To przykre, ponieważ miała to być potrójna podróż poślubna, zapowiadająca się bardzo wesoło.

W swojej recenzji „Wieczoru panieńskiego plus”, pierwszej części przygód trzech przyjaciółek, wyraziłem nadzieję na równie zabawną kontynuację. Niestety, druga część okazała się rozczarowaniem. Od pierwszej minuty jesteśmy świadkami serii absurdów i infantylnego humoru, trudnego do zaakceptowania. Tajlandia okazuje się wyspą na Filipinach, ponieważ Krysia (Monika Mazur) pomyliła się podczas rezerwacji, skuszona promocją. W dalszej części fabuły porywa ją huragan. Jej mąż (Paweł Góral) jest nieszczęśliwy z powodu problemów w sypialni, więc snuje się po plaży, upominając rodziców, by nie okazywali przy nim czułości. Często przebiera się i udaje nieogoloną pracownicę hotelu, która podaje zabawne hasło do Wi-Fi: „1,2,3”. Postać ta proponuje również animacje hotelowe, prezentując umiejętności taneczne w stylu hawajskim.

Paulina (Anna Iberszer) wyzywa zmarłego męża i zamierza rodzić, ale okazuje się, że to była ciąża urojona. Ostatecznie zaprzyjaźnia się z odkurzaczem, którym sprzątnięto rozsypane prochy jej małżonka. Irena (Katarzyna Skrzynecka) nieustannie obściskuje się z byłym-nowym mężem Alusiem (Tomasz Bednarek), który zażywa prochy zmarłego męża Pauliny, pali marihuanę i wyraża erotyczne zachwyty nad „nową” żoną, nazywając ją „mamuśką”. Wszyscy intensywnie piją, korzystają z używek, tęsknią za ostrym seksem, zarzucają sobie wzajemne zdrady, co nie prowadzi do żadnych konkretnych rozstrzygnięć mogących posuwać akcję do przodu.

Spektakl to zlepek żałosnych gagów, fatalnych dialogów i braku jakiejkolwiek myśli przewodniej. Zdarzają się nawet puste sceny, jakby aktorzy zapomnieli, że mają grać. Może to dlatego, że nie mają czego grać – tekst jest tragiczny, brak reżyserii, a kobiecy urok, trafne puenty i świetny humor z „Wieczoru panieńskiego plus” zniknęły bezpowrotnie. Ten sam autor, ci sami aktorzy (zmienił się tylko reżyser, Marię Seweryn zastąpił Tomasz Drabek) – co się stało, że teraz za zabawne uważa się jedzenie ostrego sera, szarfę z napisem „ostatnie pożegnanie” na sukni ślubnej czy zarośniętą pracownicę obsługi, która nie chce zaspokajać potrzeb głównej bohaterki? Może przesadzam z określeniem „głównej”, bo tu wszystko jest jednakowo płaskie, nijakie i żenujące.

Na koniec, jakby było mało absurdów, bohaterowie zakładają hełmy i chwytają maczety, by walczyć z narkotykowym kartelem. NAPRAWDĘ? Dawno, a właściwie nigdy, nie widziałem w „Scenie Relax” tak pustej widowni i tylu widzów wychodzących w przerwie. Naprawdę.

Tytuł oryginalny

widz_trebicki(nie)poleca: „Podróż poślubna plus”

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Autor:

widz_trebicki (nie)poleca: „Podróż poślubna plus”

Data publikacji oryginału:

18.03.2025