ZABAWA zaczyna się już w momencie, kiedy kupujemy pięknie zakomponowany przez Marcina Mroszczaka program teatralny, by przeczytać tam przysięgi pewnego krytyka, iż "Mecz" nie jest - broń Bóg! - komedią, lecz raczej traktatem moralnym. Potem zaczyna się spektakl i okazuje się, że na całe szczęście krytyk nie miał racji. "Mecz" jest komedią, jest znakomicie skonstruowaną, znakomicie wyposażoną w jędrny dialog i bystre obserwacje komedią o epidemii footballowej. Skąd więc tamte przysięgi, składane notabene przez człowieka obdarzonego skądinąd znanym poczuciem humoru? Ano, widać sami doprowadziliśmy się do stanu, gdzie śmiech w teatrze stał się czynnością wstydliwą i życząc dobrze autorowi należy wmawiać, iż mu nie o krzesanie śmiechu idzie, lecz o problemata wyższe. Ja także Głowackiemu dobrze życzę, ale wdzięczny mu jestem z kolei za to, iż mnie rozbawił. Że zademonstrował w swym "Meczu" kil
Tytuł oryginalny
5:0 dla autora i teatru
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 49