"43 zachody słońca" w reż. Bartosza Jarzymowskiego w Teatrze Współczesnym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Zawrotnie ciekawe - już godzinę mózg iskam, lecz za nic nie mogę sobie przypomnieć, na czym grała pani muzyk, samotnie siedząca po lewej stronie widowni. Flet? Harfa? Helikon? Dudy może? Przecież nie dalej, jak wczoraj, grała szalenie ciekawie melodię niesłychanie ciekawą, cała skąpana w gruntownie ciekawym, szarym świetle! Wczoraj, na premierze wyreżyserowanych przez Bartosza Jarzymowskiego "43 zachodach słońca" wg prozy Antoine'a de Saint-Exupery'ego, właśnie tak sprawy się miały, a dla mnie dziś instrument pani muzyk - tajemnicą, szyfrem, zagadką, sekretem. Ciekawe, dlaczego. Ba, ciekawe tym mocniej, że na czym grał pan muzyk samotnie siedzący po prawej stronie widowni - pamiętam świetnie. Otóż - na przeszkadzajkach. Oczywiście, on też plumkał szalenie ciekawie melodię niesłychanie ciekawą, i też cały skąpany był w gruntownie ciekawym, szarym świetle... No tak, przeszkadzajki jasne są, ale tracę pewność co do samotności grajka..