„Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego w choreogr. Anne Woolliams The Australian Ballet w Melbourne. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.
Choć w Polsce mamy nadal nieformalny bojkot sztuki rosyjskiej to i tak nie da się wymazać z kart historii ikonicznych dokonań w przestrzeni baletu twórców pochodzących z tegoż kraju. Mowa głównie o kompozytorach i niekwestionowanym mistrzu gatunku – Piotrze Czajkowskim. Jego Jezioro łabędzie pozostaje najważniejszym klasycznym dokonaniem tańca i wpisane jest na wieki w repertuary wszystkich scen na świecie. Zastanawiam się, że może warto zrobić szczególny konkurs tychże realizacji i wykonań oceniany przez wytrawnych znawców. Wynik określiłby palmę pierwszeństwa dla zespołu mistrzowskiego baletu klasycznego. Trzeba pamiętać, że z tą formą tańca jest niezwykły problem. Bowiem nie są w stanie układu wykonać wszystkie kompanie, gdyż wyzwaniem staje się skład liczbowy i możliwości techniczne. W rywalizacji pozostaje zaledwie kilka zespołów – oczywiście dwa rosyjskie moskiewski i petersburski, z europejskich balet Opery Paryskiej, Stuttgart Ballet i londyński Royal Ballet, American Ballet Theatre oraz The Australian Ballet. To byłoby wydarzenie! Wszyscy razem, w jednym mieście, w jednym czasie. Wszyscy tańczą Jezioro łabędzie. Można pomarzyć… Nim powróci układ na polskie sceny, aby nastąpiło to jak najszybciej wraz z końcem tragicznej wojny, należy poszukiwać realizacji w innych zakątkach świata. Los rzucił mnie do Australii. W Melbourne swoją siedzibę ma The Australian Ballet, który w tym roku obchodzi sześćdziesięciolecie istnienia. I właśnie z okazji owego jubileuszu szef artystyczny David Hallberg postanowił przywrócić do repertuaru ikoniczną i niezwykle ważną dla zespołu pracę Anne Woolliams z 1977 roku. To szczególne spotkanie Brytyjki, która współtworzyła szkołę z Johnem Cranko i została trzecim dyrektorem zespołu stolicy stanu Wiktoria, z jej obecnym liderem – Amerykaninem, niezwykłym artystą, byłym pierwszym tancerzem American Ballet Theatre i Teatru Bolszoj w Moskwie. To ósmy dyrektor artystyczny The Australian Ballet, który sprawuje funkcję od roku 2021. Wybór okazał się niezwykle świadomy i słuszny. Jak zaznaczył Hallberg istotą było przywrócenie przeszłości i tradycji, ale nie muzeum, w atrakcyjnej formie. Obawiałem się owego wieczoru, że otrzymamy ramotę. Ale efekt jest zgoła odmienny. Wręcz fascynujący. Nie tylko narracja, zgodna z układem Mariusa Petipy, ale przede wszystkim wykonanie to szczyty możliwości współczesnego tańca. Jakość układu, możliwości tancerzy, lokują formację u szczytów wyścigu o laur najlepszego zespołu baletu klasycznego na świecie. To niesłychane osiągnięcie, niekiedy niezauważone, bo przecież na marginesie, choć okrągłego globu.
Idea Woolliams była prosta. Nie tylko nienaganna technika, ale również emocje i psychologia. I co prawda od pierwszej realizacji minęło ponad czterdzieści lat, to tchnienie kolejnego życia w materię sztuki jest zauważalne. Widać ciężką pracę korepetytorów, ale przede wszystkim Hallberga, który szlifował każdą rolę, sekwencję, fragment jak najlepszy diament. Opowieść lokuje w głównym punkcie osobę Księcia Zygfryda, który zafascynowany łowiectwem i przez matkę przeznaczony do ręki jednej z zagranicznych księżniczek, trafia nad jezioro. Tu dokonuje się miłosne uniesienie z kobietą-łabędziem. Złe moce czarnoksiężnika sprawiają, że w chwili zauroczenia kolejną dziewczyną, podczas balu, zapomina o obietnicy z nad jeziora. Powrót nad akwen nie jest w stanie ocalić dziewczyny-ptaka, która poświęca życie, aby ratować księcia. Ten, nie mogąc poradzić sobie ze stratą ukochanej, popełnia samobójstwo, rzucając się z klifu. To pobieżna historia baletu, ale forma jego wykonania i realizacji głęboko dotyka i porusza. Symbolika, wykorzystanie światła, minimalistycznych projekcji bardzo silnie działa na emocje, które oscylują od radości po głębokie wzruszenie. Owe kontrasty to akty pierwszy i trzeci będące światem dworu. I tu znów zaskoczenie. Realizatorzy nie wprowadzają tylko bogato urodzonych, ale również chłopstwo, co daje świetny kontrast w tańcach. I choć początkowe sekwencje nie wzbudzają pozytywnej emocji, jest wielokrotnie nierówno i chaotycznie, to chyba efekt premierowego wieczoru, to z każdą postępującą minutą jest coraz bardziej niesamowicie. Akt zaręczyn księcia to pokazy trzech tańców narodowych (węgierskiego, hiszpańskiego i włoskiego), które budują świetne mikroscenki rodzajowe. Jednak mistrzostwo to dwa „białe” obrazy. Klasa i przygotowanie tancerek jest niesamowite. A sekwencja otwierająca akt ostatni, gdy na pustej scenie w dwóch liniach diagonalnych leżą łabędzie, wzbudza oklaski publiczności. Ów minimalizm, dążenie do wywarcia emocji i wspaniała technika tańca budują niezapomniane widowisko. Klasyczny kostium nie odrzuca, wręcz przeciwnie. Jest dodatkowym hołdem dla tradycji sztuki – jej piękna i zjawiskowości.
Konstrukcja baletu, co zauważono, umieszcza w głównej partii księcia. Jego samotność, poszukiwanie i niespełnienie. Joseph Caley w tej partii jest niesamowity. Świetne skoki, przygotowanie techniczne, piruety wręcz zachwycają. Ale klasą jest partnerowanie i układy z Odettą/Odylią – Benedicte Bemet. Ta australijska tancerka, w dwóch rolach pokazała dwa światy, dwie natury, dwa charaktery. Jako łabędź biały jest delikatna i zmysłowa, niesamowicie oddająca ruchy ptaka. Jako czarna, demoniczna dziewczyna jest pełna drapieżności i zawadiactwa. Jednak wspólne pas de deux to istne mistrzostwo i klasę widać właśnie w duecie, a nie solowych popisach. Można odnieść wrażenie, że artyści są wręcz dla siebie stworzeni, rozumieją się bez słów, a taniec jest ich pasją i namiętnością. Olbrzymią zaletą wieczoru jest zespół baletowy. Szczególne uznanie należy się żeńskiej części kompanii, która zgraniem i precyzją oczarowuje w „białych” fragmentach przedstawienia. Co ważne Hallberg, podążając za myślą Woolliams, na pierwszy plan wysuwa właśnie układ tańca, który jest nieustanny, pozbawiony na szczęście sztucznej pantomimy. Dekoracje Daniela Ostlinga i kostiumy Mary Blumenfeld to jedynie tło, dodatek, które ma nie odciągać uwagi widza od tego co jest najważniejsze – zjawiskowego tańca.
Ów wieczór w Melbourne nie byłby w pełni wartościowy, gdyby nie akompaniament w wykonaniu Orchestra Victoria pod kierunkiem Jonathana Lo. Ten pochodzący z Hong Kongu kapelmistrz poświęcił się pracy nad baletami, co warto podkreślić, że nie jest to aktywność przypadkowa. Od tegoż roku jest szefem muzycznym australijskiego zespołu tańca, a także Northern Ballet i współpracuje z Royal Ballet. Jego praca jest świetna. Komunikacja z solistami, współgranie, zniuansowanie muzyki Czajkowskiego, która nie jest suchym podkładem, ale komplementarnym elementem wspaniałego wieczoru.
Sześćdziesiąt lat to piękny jubileusz. David Hallberg oddał hołd przeszłości i tradycji, ale wpisał go w piękne, niesamowite ramy współczesności. Bowiem publiczność otrzymała żywy, fantastyczny taneczny prezent. To Jezioro łabędzie żyje właśnie poprzez wspaniałe wykonanie. Tak jak mówiła Woolliams – technika i emocje. To wszystko odbija się na scenie. To jedno z najlepszych wykonań, jakie widziałem w życiu. I The Australian Ballet potwierdził rangę i może to on wygrałby puchar, w konkursie który jeszcze się nie odbył na najlepsze wykonanie klasyka klasyków baletowych. Tego życzę, bo wrażenia są niesamowite. Przed zespołem kolejne wyzwanie. Oscar – rzecz o Oskarze Wilde w choreografii Christophera Wheeldona z muzyką Joby’ego Talbota. Czy będzie kolejny hit? Premiera już we wrześniu 2024 roku. I na koniec trzeba pamiętać, że The Australian Ballet funkcjonuje w odmiennych warunkach finansowych. Aby przygotować nową pracę musi zebrać odpowiednie fundusze od darczyńców. W przypadku Jeziora łabędziego owe minimum stanowiło dwa miliony dolarów australijskich (około sześciu milionów złotych). Wyzwanie organizacyjne i planowanie wiele lat w przód. Co stoi w całkowitej sprzeczności z naszym myśleniem o programowaniu i projektowaniu życia teatralnego.
Australijska przygoda była pełna artystycznych wzruszeń. Ten spektakl pokazał klasę baletu klasycznego. Jego siłę, technikę, możliwości. To ważne doznanie bowiem świadczy, że nie tylko współczesność, ale również przeszłość jest w stanie być komunikatywna i oddziaływać w sposób niebagatelny na nas – współczesnych.
Jezioro łabędzie, Piotr Czajkowski, choreografia Anne Woolliams, kierownictwo artystyczne David Hallberg, dyrygent Jonathan Lo, The Australian Ballet, Melbourne, premiera: wrzesień 2023.