EN

8.05.2023, 10:37 Wersja do druku

Źródło braterskiego światła

„Trąbka do słuchania” Leonory Carrington w reż.  Weroniki Szczawińskiej we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Kamil Bujny w portalu Teatrologia.info.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Już sam tytuł wydanej w 1974 roku powieści Leonory Carrington, brytyjskiej malarki z kręgu surrealistów, intryguje. Trąbka do słuchania – a do czego innego może być trąbka? W pierwszej kolejności pomyślimy, że oczywiście do grania, później – do słuchania, choć można przecież uznać, że to wyrażenie tautologiczne – tak jak fotel do siedzenia, film do oglądania czy książka do czytania. Sam początek powieści oraz przedstawienia Weroniki Szczawińskiej przynosi jednak odpowiedź na to pytanie – chodzi o coś w rodzaju magicznego aparatu słuchowego, nie instrumentu. Główna bohaterka utworu Carrington, Marion Leatherby, grana we Wrocławskim Teatrze Współczesnym przez Annę Bałut, jest bowiem osobą głuchą i dopiero po otrzymaniu od swojej przyjaciółki prezentu zaczęła słyszeć.

O czym opowiada Trąbka do słuchania (wystawiona też przez Agnieszkę Glińską w 2021 roku w Starym Teatrze)? Łatwiej byłoby chyba powiedzieć, o czym nie opowiada. Punktem wyjścia całej historii jest otrzymanie przez Marion tytułowej trąbki. Choć mogłoby się wydawać, że ta znacznie ułatwi jej życie, to prędko okaże się, że wcale tak nie będzie – tuż po powrocie od przyjaciółki do domu bohaterka wysłucha rozmowy najbliższych, dowiadując się, że ci planują oddać ją do Źródła Braterskiego Światła, czyli domu starców. Wprawdzie Marion ten pomysł nie jest na rękę, ale z racji podeszłego wieku nikt się z jej zdaniem nie liczy. Gdy wreszcie znajdzie się w ośrodku, który raczej nie wygląda tak, jak można by założyć (poszczególne budynki miały bardzo dziwne kształty, na przykład – muchomorów), zamiast odpoczywać i cieszyć się z ostatnich lat życia, wpada w wir nieprawdopodobnych wydarzeń – poszukiwań Świętego Grala oraz rozwiązywania zagadki tajemniczego obrazu, prezentującego niegdysiejszą przeoryszę zakonu, Donę Rozalindę (Anna Kieca), oraz Biskupa (Mariusz Bąkowski). W międzyczasie Marion stanie się uczestniczką walk nie tylko o wpływy w domu starców, lecz także o… życie.

Gdy zajmiemy miejsca na widowni, okaże się, że sceniczny świat dopiero zaczyna się tworzyć – najpierw wszyscy, zespołowo, rozłożą wielki patchworkowy dywan, później, nad sceną, rozbiją duży, przepastny namiot – ze zszytych skrawków swetrów, starych ubrań, firanek, koszul, obrusów i koców. Scenografia, za którą odpowiada Marta Szypulska (podobnie jak za kostiumy i światło), wywiera na widzu duże wrażenie, ale nie tylko przez monumentalność – trudno nie dostrzec, że przestrzeń działań aktorskich została zaaranżowana w taki sposób, że wszystkie wchodzące w jej skład elementy pozostają spójne z prezentowaną historią i jej bohaterami. To wielka sztuka, by zespolić do tego stopnia postaci i ich doświadczenia z wizualną stroną spektaklu, by trudno było sobie wyobrazić, że możliwe jest wystawienie oglądanego przedstawienia w innej scenerii. A tak właśnie dzieje się we wrocławskiej Trąbce do słuchania.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Szczawińska postawiła w swojej realizacji powieści Carrington, zaadaptowanej przez Piotra Wawera juniora, przede wszystkim na nienachalnie ukazywane, acz wyraźnie wpisane w konstrukcję świata przedstawionego, opozycje, które wygrywają różne sensy – jedną z nich jest rozdźwięk między powszechnym wyobrażeniem starości a jej rzeczywistym obrazem. Wspomniana sprzeczność została ukazana głównie poprzez scenografię. Wszechobecne na scenie koce, obrusy, firanki, dywaniki i wstążeczki kojarzą nam się z predylekcją starszych osób do zbierania czy niewyrzucania różnych rzeczy. I choć niektórzy z nas chcieliby pewnie określić tego typu kolekcje mianem „rupieciarni” czy „graciarni”, to w spektaklu jawią się one zupełnie inaczej – jako artefakty przeszłości, dowody na ciekawe, kolorowe życie. Wszystkie kostiumy – a jest ich naprawdę dużo; część aktorów przebiera się po kilka razy – zostały tak spersonalizowane, by prezentowały w symboliczny sposób osobowość, pozycję lub doświadczenia bohaterów. Dlatego teżMarkiza (Magdalena Taranta), opowiadająca o swoich niebywałych wojennych przeżyciach, ubrana jest w długą suknię, uszytą z wielu fragmentów wojskowych mundurów, Anna (Irena Rybicka), bez przerwy przyrównująca się do Joanny d’Arc, założoną ma na piersi kamizelkę-zbroję, a doktor Gambit (Dominik Smaruj), dbający o dobrą formę podopiecznych, ubrany jest w sportowy strój.

Jeśli mowa już o doktorze Gambicie, to warto przywołać również Panią Gambit (występująca tu gościnnie, grająca na skrzypcach Julia Gadzina). Bardzo ciekawie zostały – na zasadzie opozycji wobec pozostałych protagonistów – poprowadzone te postaci. W spektaklu, w którym średni wiek bohaterów to około dziewięćdziesiąt lat (od mieszkańców ośrodka słyszymy zresztą przestrogę „Nie ufaj ludziom poniżej siedemdziesiątego roku życia”), doktor Gambit małżonką ukazani są jako bardzo młodzi, wysportowani i rześcy. Podobnie jak w Tangu Mrożka, tak w Trąbce do słuchania dochodzi do odwrócenia ról i przewartościowania relacji między pokoleniami: podczas gdy starsi zachowują się nieodpowiedzialnie i sprawiają wrażenie zdziecinniałych, młodsi pozostają nad wyraz poważni. Doktor Gambit wydaje się wręcz posągowy, niezdolny do spontanicznego działania: jego zdaniem wszystko musi przebiegać według ustalonych reguł, od których nie ma żadnych odstępstw. Z tej perspektywy starość jawi się jako czas afirmacji i karnawalizacji życia, wolności oraz triumfu wyobraźni, a młodość – tkwienia w zasadach i normach.

Szczawińska i Wawer jr przygotowali we Wrocławskim Teatrze Współczesnym przedstawienie więcej niż ciekawe, choć miejscami – zwłaszcza w drugiej części, po antrakcie – pozostawiające widza obojętnym. Na scenie, tak jak w powieści Carrington, dzieje się naprawdę dużo: akcja zaczyna się niepozornie, od obrazu relacji rodzinnych w domu Marion, a kończy na poszukiwaniu Świętego Grala i epoce lodowcowej. Chwilami można odnieść wrażenie chaosu, nagłości, zbyt szybkiego dążenia do finału, ale to pewnie skutek przyjętej przez twórców konwencji – surrealistycznego, groteskowego teatru, który z każdą kolejną sceną obrasta nowymi znaczeniami i historiami. Z dużym zainteresowaniem śledzi się jednak poczynania wszystkich aktorów, także tych przez znaczną część przedstawienia pozostających na drugim planie.

fot. Filip Wierzbicki / mat. teatru

Trąbka do słuchania to duży, świetnie zespołowo zagrany, przygotowany z rozmachem, bardzo energiczny spektakl, w przewrotny sposób dowartościowujący starość: jako czas, kiedy można – choć zabrzmi to banalnie, wtórnie – rozpocząć życie na nowo. Na własnych zasadach i na przekór.

Trąbka do słuchania Autor: Leonora Carrington; tłumaczenie: Maryna Ochab; reżyseria: Weronika Szczawińska, adaptacja, dramaturgia, współpraca reżyserska, opracowanie muzyczne: Piotr Wawer jr; scenografia, kostiumy, światło: Marta Szypulska; kompozycje, aranżacje: Julia Gadzina; choreografia: Alicja Czyczel; realizacja światła: Jan Sławkowski. Wrocławski Teatr Współczesny im. Marii i Edmunda Wiercińskich (Duża Scena), premiera 22 kwietnia 2023.

Tytuł oryginalny

Źródło braterskiego światła

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Kamil Bujny

Data publikacji oryginału:

04.05.2023