„Trąbka do słuchania” Leonory Carrington w reż. Weroniki Szczawińskiej we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Adam Zawadzki z Nowej Siły Krytycznej.
Gdy zająłem miejsce na widowni Wrocławskiego Teatru Współczesnego na scenie nie było nic. Światła jeszcze nie zgasły, kiedy aktorzy zaczęli ustawiać dekoracje. Wkrótce rozbili duży namiot ze zszytych chust i ubrań, rozłożyli patchworkowe dywany (scenografia, kostiumy, światło: Marta Szypulska). Dekoracja wydawała się swobodną kompozycją, która nie kieruje uwagi widza na poszczególne elementy, a każe obserwować pełną aranżację, jak obraz, który oddaje ducha natury i jednocześnie stwarza aurę teatralności.
Początek przedstawienia to też rozgrzewka muzyczna – strojenie instrumentów smyczkowych – Julii Gadziny, która wciela się między innymi w postać barda. Skrzypaczka nie popisuje się talentem, prostą melodię zakłóca piłowaniem smyczkiem po strunach i czar pryska. Muzyka nie dopasowuje się do akcji, w przeciwieństwie do śpiewów a cappella w niezrozumiałym języku i mruczand.
Na krzesłach tworzących półokrąg usadawia się spora obsada w kosmicznych, krezusowo kolorowych strojach. Postapokaliptyczni artyści? Wśród kiczowatych kreacji uwagę przyciągają kostiumy na stelażach, kojarzące się z baletem, oraz kobieta-namiot. Zmianom czy nawarstwianiu tak pomyślanych ubrań towarzyszyło wiele technicznych problemów, ale aktorzy pomagali sobie nawzajem. Wykonawcy wstawali z krzeseł i wychodzili na środek sceny, by odgrywać swoje historie. Pochłonęła mnie obserwacja pary małżonków, którzy po wykonaniu swego zadania, stanęli w dekoracyjnej ramie. Tkwili tam długo, ich historia nie rozwinęła się. Aktorzy nie ograniczali się do jednej roli, Krzysztof Boczkowski wcielił się aż w sześć postaci. Nie pierwszy raz obserwowałem jego niesamowitą ekspresywność i pozytywną energię.
Piotr Wawer jr zaproponował adaptację powieści surrealistki Leonory Carrington „Trąbka do słuchania”. Ucieszył mnie ten wybór repertuarowy, to wciąż świeże i ekspresywne dzieło. Czasem wydawało się, że scenarzysta oparł dramaturgię na improwizacji aktorów – w głównej mierze wykrzykiwaniach, mających wprowadzić widza w stan ekscytacji, czy rozbawienia. Tematem przewodnim uczynił feminizm. Znajdujemy się w ośrodku dla seniorek. Każda z nich ma inny, ale życzliwy wobec świata temperament. Nie przesadzają ze wspomnieniami, ich codzienność urozmaicają długie historie zaczerpnięte z dzieł Lewisa Carrolla. Wiekowe panie wcielają się w postaci z tych intrygujących opowieści. Koleżanka wprowadza pensjonariuszkę Marion (Anna Błaut) w wyimaginowany świat, zakładając jej czapkę z trąbkami „do słuchania”.
Radosna apokalipsa, o której czytamy na stronie teatru, nie wydarzyła się. Początkowo tłumaczyłem sobie, że akcja dzieję się tuż po niej, a garstka osób, które przeżyły, próbuje stworzyć społeczeństwo z tych, którzy przetrwali, na sposób wyjątkowo artystyczny, negując religię. W reakcji na monolog Biskupa (Mariusz Bąkowski) widzimy repulsywną niechęć bohaterów wobec chrześcijaństwa. Bliżej końca spektaklu pojawia się sugestia poszukiwania Graala, rozumianego jako symbol szczęścia, choćby miały to być ostatnie chwile w życiu.
Trzygodzinny spektakl fascynuje efektownym wykonaniem, zaciekawia opowieścią. Jest potężnym, ciekawym przeżyciem, często budzącym uśmiech, a czasem nawet śmiech w niebogłosy – wszystkich widzów, a czasem pojedynczych – z przezabawnych gagów, solowych i zespołowych. Chętnie obejrzałbym go jeszcze raz.
Leonora Carrington
„Trąbka do słuchania”
tłumaczenie: Maryna Ochab
adaptacja, dramaturgia, współpraca reżyserska, opracowanie muzyczne: Piotr Wawer jr
reżyseria: Weronika Szczawińska
premiera: 22 kwietnia 2022 roku, Wrocławski Teatr Współczesny, Duża Scena
występują: Anna Błaut, Julia Gadzina (gościnnie), Elżbieta Golińska, Anna Kieca, Dominika Probachta, Beata Rakowska, Irena Rybicka, Jolanta Solarz-Szwed, Magdalena Taranta, Lina Wosik, Mariusz Bąkowski, Krzysztof Boczkowski, Dominik Smaruj