Trwa moda na tak zwane "spektakle autorskie". Ostatnio w jeleniogórskim Teatrze im. Norwida Krystian Lupa zaprezentował "Przeźroczysty pokój" według tekstów Hermanna Hesse przetkanych fragmentami z Tomasza Maana, Witkacego, Biblii, folklorem dziecięcym (jeśli te "rymowanki" nie pochodzą od Witkacego właśnie - nie pomnę, a grzebać się nie chce...).
Reklamowa ulotka tak określa charakter spektaklu: "Przygoda ludzka. Ściany pokoju zostaną usunięte, ujawnione tajniki ludzkich związków i ludzkiej samotności. Jak daleko można wejść w drugiego. Rewelacje i niebezpieczeństwa penetracji trudno dostępnych rejonów osobowości, tajemnicy istnienia i śmierci". Powtarza to Lupa w programie pisząc, że bohater jest "człowiekiem oszukanym przez życie i przez własny intelekt", który "snuje (...) utopijne idee dojścia do SPEŁNIENIA I PRAWDY", a "pozorne poznanie SEDNA (...) prowadzi do FIKCYJNEJ ŚMIERCI", będącej wszelako "ŚMIERCIĄ PRAWDZIWĄ". Niezależnie od emfatycznego tonu tych wyznań (nawet o sprawach ostatecznych można prościej) wskazują one kierunek penetracji - jaźń ludzką. I dodajmy zaraz, że dokonał Lupa rzeczy pozornie niemożliwej - przełożył na język sceny zdawałoby się "nieprzetłumaczalną" prozę Hermanna Hesse. Można naturalnie dyskutować, czy w tym translatorstwie jest on najbardziej