Aż pewnego kwietniowego dnia, oddaliwszy się najdalej, już nie wrócił...
Dla nas, piwniczan z tamtych lat, a przecież i dla naszej z tamtych lat publiczności, te zdumiewające 20 lat nieobecności Piotra Skrzyneckiego to nic. To zaledwie wczoraj... Jako jeden z nie tak wielu już bezpośrednio zaangażowanych świadków we wspólne budowanie i w życie, dziś, 20 lat po Twoim zniknięciu, spisane co najmniej przed dziesięcioma laty tamtego czasu moje pamiętanie chciałbym na tych łamach przywołać. Pierwotnie te wspomnienia znalazły się w książce "Pod Baranami ten szczęsny czas..." lecz niech będą tu - w skróconej formie - przypomniane. JAK NAPOLEON Piotr na początku nie był ani dyrektorem, ani konferansjerem. Przychodził do Piwnicy jako jeden z dyskutantów. Według niektórych uchodził za inteligentnego, lecz klasycznego, fajtłapę. Wiem z różnych świadectw, że intronizacja Piotra odbyła się tak: zapowiadający wtedy programy w Piwnicy Mariusz Chwedczuk zachorował. Piotr został wyrwany do poprowadzenia wieczoru. Miała go za