Niedawno telewizja przypomniała stary film Ludwika Perskiego Hamlet x 5. Ten świetny dokument pokazuje teatr lat sześćdziesiątych, artystów, którzy wykorzystują szekspirowski temat, by mówić o współczesności. Owa "dzisiejsza" perspektywa oglądania i rozumienia była wtedy synonimem nowoczesności teatralnej, mówiono: "Hamlet, nasz współczesny". Jednak stopniowo owi młodzieńcy, przechadzający się po krużgankach Elsynoru już to z Mdłościami, już to z Człowiekiem zbuntowanym pod pachą, stawali się w pewien sposób anachroniczni, nie odpowiadający temu, co interesowało twórców w kolejnej dekadzie. Współczesność Szekspira objawiała się raczej w komediach, w mniej popularnych tragediach. Potem i to się zmieniło, przez kilka sezonów utwory stratfordczyka rzadziej pojawiały się na afiszach. Zastanawiający jest dzisiejszy powrót zainteresowania; w ostatnich miesiącach wiele teatrów, szczególnie w mniejszych ośrodkach, kilkanaście razy zderzył
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 4