EN

1.04.2004 Wersja do druku

2 maja, czyli tandeta

Z wypowiedzi wstępnych Andrzeja {#os#30243}Saramonowicza{/#} wy­glądało, że stworze­nie teatralnej synte­zy peerelowskich naleciałości we współczesnym my­śleniu Polaków nie stanowi w gruncie rzeczy wielkiego problemu. Wystar­czy wziąć warszaw­ską kamienicę, sportretować właścicieli poszczególnych mieszkań należą­cych do różnych pokoleń i reprezentujących wszystkie statystyczne postawy życiowe, a potem pokazać ka­tastrofę budowlaną: zawalenie się owego domu. I mamy, co chcieliśmy: metaforę głębo­kiego upadku współczesnego świata i szeroką prezentację jej przyczyn. Jest czymś zadzi­wiającym, jak kierownictwo artystyczne i literackie Teatru Narodowego AD 2004 mogło nie wiedzieć, do czego ten rozbrajający pomysł doprowadzi. Jak mogło nie przewidzieć, że albo nastąpi cud, albo klęska będzie druzgocąca? Cud nie nastąpił. Okazało się, że uważany za objawienie wśród scenarzystów Saramonowicz ma w gło­wie wyłącznie najp

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

2 maja, czyli tandeta

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog Nr 4

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

01.04.2004

Realizacje repertuarowe