Z wypowiedzi wstępnych Andrzeja {#os#30243}Saramonowicza{/#} wyglądało, że stworzenie teatralnej syntezy peerelowskich naleciałości we współczesnym myśleniu Polaków nie stanowi w gruncie rzeczy wielkiego problemu. Wystarczy wziąć warszawską kamienicę, sportretować właścicieli poszczególnych mieszkań należących do różnych pokoleń i reprezentujących wszystkie statystyczne postawy życiowe, a potem pokazać katastrofę budowlaną: zawalenie się owego domu. I mamy, co chcieliśmy: metaforę głębokiego upadku współczesnego świata i szeroką prezentację jej przyczyn. Jest czymś zadziwiającym, jak kierownictwo artystyczne i literackie Teatru Narodowego AD 2004 mogło nie wiedzieć, do czego ten rozbrajający pomysł doprowadzi. Jak mogło nie przewidzieć, że albo nastąpi cud, albo klęska będzie druzgocąca? Cud nie nastąpił. Okazało się, że uważany za objawienie wśród scenarzystów Saramonowicz ma w głowie wyłącznie najp
Tytuł oryginalny
2 maja, czyli tandeta
Źródło:
Materiał nadesłany
Dialog Nr 4