Tytuł był właściwie inny, ale nie wiem, czy wypada tu napisać dużymi literami "Rzecz o d... Maryni". A jednak to zdanie w cudzysłowie najlepiej oddaje sens a zwłaszcza skutek zabiegów reżyserskich Tadeusza Minca poczynionych na "Białym małżeństwie" Tadeusza Różewicza. Blaha komedyjka o obsesjach i zwidach erotycznych panienek z epoki Zapolskiej ma z Różewiczem jednak niewiele wspólnego. l nie pomagają w rozszyfrowaniu intencji autora pseudoawangardowe inscenizacyjne zabiegi, ani na scenie umieszczona scena i widownia. W dodatku to akcentowanie dialogów toczonych wokół najintymniejszych części ciała, precyzja i szczególne punktowanie scen na tenże temat i całkowita bezradność reżysera wobec innych partii tekstu. W sumie przedstawienie irytujące, najbardziej przez swoją ładność i trywialność zarazem. Najgorsze jednak jest to, że właśnie taki spektakl kształtuje osąd o sztuce Różewicza (ilu widzów zada sobie trud przeczytania utworu?
Tytuł oryginalny
16 Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych. Wokół części ciała
Źródło:
Materiał nadesłany
WIECZÓR WROCŁAWIA