Z całą pewnością nie mam do tego ani talentu, ani skłonności, ale kilka dat siedzi mi w głowie. Żelaznych dat. Jest też żelazna biblioteka, mocno zredukowana przez loty tanimi liniami i podróże w poprzek Polski na Bliski Wschód. Można powiedzieć - to taki survival kit, niezbędnik - pisze Paweł Passini w felietonie dla e-teatru.
W wersji absolutnie mini zawiera trzy pozycje, niemal broszurki: "Sefer Jecirah" (czyli Księgę Stworzenia), "Teatr i jego sobowtór" Artauda (na szczęście już w miękkich okładkach) oraz słynne "szare" wydanie tekstów Jerzego Grotowskiego. Paradoksalnie - ta ostatnia, najmłodsza pozycja podróżuje ze mną najdłużej. Dostałem ją kiedyś na tzw. "żarciu". W latach dziewięćdziesiątych w Warszawie to było jedno z najważniejszych miejsc spotkań kontrkultury. Co tydzień (a na początku chyba nawet dwa razy w tygodniu) na pasażu między Chmielną a Marszałkowską, na tyłach domów towarowych Wars i Sawa baktowie i baktinki ze świątyni krisznowskiej w Mysiadle wydawali kilkaset darmowych wegańskich gorących posiłków. Oprócz ubogich, często bezdomnych ludzi przychodzili tam głodni hippisi, punckowcy, rastamani, S.H.A.R-powcy, uliczni artyści, studenci filozofii i ASP, żule z Centralnego i szukający mety autostopowicze. Nigdy nie zapomnę smaku Indii z w