Gdy zespół wrocławskiemu Teatru Współczesnego, grający gościnnie "Sztukmistrza z Lublina" na scenie Teatru im. Słowackiego wyszedł do ukłonów, z góry spłynęła duża cyfra 100. Publiczność szczelnie wypełniająca widownię przy placu św. Ducha - co ostatnio należy do rzadkości - gorąco oklaskiwała setne przedstawienie musicalu opracowanego według powieści Singera. Spektakl ten nieomal natychmiast po premierze zyskał rozgłos, choć jest już trzecią realizacją tego utworu, po warszawskiej i radomskiej. Budzi wciąż emocje i wprost niebywałe zainteresowanie. Iluż chociażby zawiedzionych odeszło spod kasy krakowskiego teatru! Gdzie tkwi mechanizm tak ogromnego sukcesu? Na to pytanie można udzielić stu odpowiedzi. I żadna, podejrzewam, do końca nie wyjaśni fenomenu powodzenia spektaklu, wobec którego chciałoby się zgłosić mnóstwo przeróżnych zastrzeżeń. Wystarczy przecież jedno, dość istotne. Niewiele
Tytuł oryginalny
100 x Sztukmistrz
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 2221