Bohaterowie dramatu Ibsena pt. "Jan Gabriel Borkman" są żałosnymi ofiarami nieudanych machinacji finansowych, które tytułowy bohater przepłacił pięcioma latami więzienia i ośmioma latami dobrowolnego odosobnienia w własnym domu. Przez osiem lat żona Borkmana, jego syn, siostra żony cierpią, czekają na cud, co zmaże grzech skandalu. Skandalu, nie machinacji, bo istota cierpień tych ludzi wynika nie tyle z poczucia winy, o której zdążyli już zapomnieć, co z mechanizmów moralności, jaką nie tyle wyznają, co uprawiają. Jest to moralność mieszczańskiego zakłamania, gdzie pozór przyzwoitości zabezpiecza zdrowy sen, a pozór obowiązku wystarcza na ładne hasło na jutro i na święto. Wolny od tej moralności, jest jedynie Borkman. Z namiętnej publicystyki pozostały dziś jedynie efektowne obrazy sceniczne, które posępną intensywnością swych dialogów przywodzą na myśl kadry z filmów Bergmana. Reżyser przedstawienia w Teatrze Współczesnym Aleksa
Tytuł oryginalny
***
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kulisy" nr 18