„Napis” Geralda Sibleyrasa w reżyserii Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
Porządna kamienica w dobrej dzielnicy. Sąsiedzi nie wtrącają się w cudze sprawy, uśmiechem pokrywają brak zainteresowania, przestrzegają poprawności politycznej. Ten rozkoszny stan samozadowolenia mącą nowi lokatorzy, a zwłaszcza pan Lebrun (Bartłomiej Nowosielski). W windzie znajduje bowiem szpetny napis na swój temat i postanawia wyświetlić, kto stoi za słowną agresją. Nie znajduje jednak wsparcia u życzliwych na pierwszy rzut oka sąsiadów, którzy grzecznie, lecz stanowczo odmawiają pomocy w imię zachowania świętego spokoju.
Ale nic z tego - wizyty pana Lebrun najpierw u państwa Cholleyów z pierwszego piętra (Emilia Komarnicka-Klynstra i Grzegorz Damięcki), a potem u państwa Bouvier (Marzena Trybata i Krzysztof Tyniec) burzą ich błogostan. Podczas spotkania przy kieliszku wina kruszą się wątłe osłony rzeczywistych poglądów i duchowego ubóstwa mieszczuchów, którzy okazują się kołtunami prowadzącymi życie na pokaz.
Akcja, która przyśpiesza dopiero pod koniec, toczy się w jednym sterylnym pomieszczeniu - staje się ono mieszkaniem kolejnych sąsiadów. Bliźniacze podobieństwo tych lokali celowo podkreśla reprodukcyjny charakter kultury. Ideałem są ludzie, którzy się nie wyróżniają. Życie w stadzie bywa wygodne.
Jest śmiesznie, ale i strasznie. Zwłaszcza że twórcy spektaklu podsuwają pytanie, czy mowa w nim tylko o mieszkańcach jednej kamienicy.