„Królowa” wg scen. i w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Szymon Golec z Nowej Siły Krytycznej.
Legenda czy degenerat? Szalone lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ubiegłego stulecia pełne były idoli, do których pasowałyby oba określenia. Elton John, David Bowie, czy tytułowa na afiszu Teatru Nowego Proxima „Królowa”, czyli Freddie Mercury. Wszyscy oni kwestionowali przyjęte normy społeczne swoją muzyką i stylem życia. Zestawiłem tę trójkę nieprzypadkowo, byli mocno ze sobą powiązani, zarówno Londynem, poglądami, kreatywnością, ale przede wszystkim kwestionowaniem binarnego podziału płci, otwartością seksualną. Jeśli film Bryana Singera „Bohemian Rhapsody” jest biografią zespołu Queen skupiającą się na Mercurym takim, na jakiego się kreował, to „Królowa” (przedstawienie w reżyserii Piotra Siekluckiego) jest biografią frontmana takim, jakim był.
Spektakl zaczyna się od najmłodszych lat Farrokha Bulsary (prawdziwe imię Freddiego Mercury'ego) na Zanzibarze w stołecznym Stone Town, co ułatwia zrozumienie późniejszych faktów z jego życia. Dowiadujemy się o pochodzeniu i poglądach rodziców (Michał Felek Felczak, Martyna Krzysztofik), wyznawaniu zaratusztrianizmu oraz podróży przyszłego muzyka do szkoły z internatem w Indiach (zarówno Zanzibar, jak i Indie powiązane były z Koroną Brytyjską). Ten rozdział w życiorysie opowiedziany jest świetną choreografią (Karol Miękina), szczególnie Maks Stępień grający Farrokha zachwyca płynnością ruchów, wyczuciem przestrzeni zaprojektowanej przez Łukasza Błażejewskiego.
Wkrótce po powrocie Farrokha z Indii, na Zanzibarze wybucha wojna, jego rodzina emigruje do Londynu dzięki temu, że ojciec pracował w ambasadzie Zjednoczonego Królestwa. Już nie Farrokh, ale Freddie Bulsara (Adam Zuber) poznaje Mary (Martyna Krzysztofik), oświadcza się jej, poznaje członków zespołu Queen (Sebastian Szul, Damian Rusyn, Dominik Olechowski). Dosyć szybko ujawnia się homoseksualna orientacja Freddiego, co początkowo wyśmiewane jest przez kolegów, a opłakiwane przez narzeczoną.
Akcja przyspiesza, pominięte zostają okoliczności powstania pierwszych trzech albumów, przechodzimy od razu do ogromnego sukcesu „Bohemian Rhapsody”. Freddie Mercury (Arti Grabowski) dokonuje coming outu w tekście tej piosenki, jeszcze zaszyfrowanego. Prawda wychodzi na jaw, gdy utwór interpretuje Elton Johna (Piotr Sieklucki). Scena ta jest jedną z lepszych w spektaklu: od suspensu wydawcy płyty Petera (Michał Felek Felczak), przez wprowadzenie Eltona Johna, po przesłuchanie nagrania, podczas którego obserwujemy reakcje pozostałych postaci (ruchy aktorów – subtelne – dodają humoru sytuacji).
Pojawia się nieunikniony temat AIDS. Motyw choroby jest świetnie prezentowany, rozwija się od pojedynczych i dyskretnych wzmianek, po tragiczną śmierć i pokazanie skali epidemii. Kolejno dowiadujemy się, kto choruje w otoczeniu Freddiego, przenosimy się do Nowego Jorku lat osiemdziesiątych, długaśną historię wirusa HIV opowiadana nam Dr Atkinson (Marcin Mróz), co otwiera nowe pola dyskusji, na tematy takie jak europejski kolonializm i imperializm w Afryce, czy wyzysk Haiti przez Stany Zjednoczone. Cierpiący na „pedalską chorobę” są stygmatyzowani przez osoby u władzy: Nixona (Artur Wójcik) i Jana Pawła II (Piotr Sieklucki).
Freddie jawi się jako największy hedonista XX wieku, który zapłacił największą cenę za tę postawę. Jedną z głównych scen spektaklu są trzydzieste dziewiąte urodziny Mercury'ego w jego posiadłości Garden Lodge, podczas której jesteśmy świadkami impulsywnych reakcji gwiazdora, poznajemy jego introwertyczną naturę. Ten dzień przyciągnął wielu degeneratów (Maciej Godoś, Mateusz Mosiala, Artur Świetny, Paweł Rupala, Agnieszka Karpierz), z przyjemnością ogląda się kostiumy nawiązujące do kreacji znanych z wcieleń scenicznych solenizanta.
Na końcu tego emocjonalnego rollercoastera mamy scenę powolnej agonii muzyka. Narratorem staję się jego miłość – Jim Hutton (Michał Felek Felczak), streszcza ostatnie dni chorego. To maladyczne momenty. Freddie leży w wannie (ta sama, którą przenoszono na imprezie urodzinowej), nagie ciało okrywa prześcieradło. Ślady krwi kontrastują z bladym ciałem. Nie słyszymy „Show Must Go On”, oglądamy piękną scenę przytulenia się młodego Farrokha Bulsary do wychudzonego, sinego ciała Freddiego Mercury'ego. Legendarne słowa „Mama, just killed a man” nabierają kolejnego znaczenia. Jim był z Freddiem do końca, w przeciwieństwie do Mary, która nie wybaczyła byłemu narzeczonemu zmiany orientacji.
Wątek homoseksualizmu miesza elementy humorystyczne z tragicznymi, do tego mamy emocje Mary, krętactwo Freddiego, naznaczenie przez AIDS, rady Eltona Johna, któremu nie obce były podobne doświadczenia. Prowadzeni jesteśmy przez życie trzech wcieleń gwiazdora. Nasuwa się pytanie, czy nie byli to po prostu zagubione dziecko, chłopak i mężczyzna? To los osoby, która przyszła na świat zaraz po II wojnie światowej, wychowanej w konserwatywnym domu, uprawiającej zawód, w jakim marzenia przegrywają z pragmatycznością i ciężką pracą.
Jest to nie tylko największy spektakl Proximy pod względem obsady (siedemnastu aktorów), góruję nad resztą propozycji w repertuarze dbałością o szczegół, mnogością poruszonych tematów. Postać Mercury'ego musiała odegrać ważną rolę w życiu reżysera, czego efektem lepsza teatralny portret idola niż ten filmowy z 2018 roku. Teatr Nowy Proxima w Krakowie można już nazwać miejscem specjalizującym się w biografiach nietuzinkowych muzyków. Widać rozwój formuły, większą śmiałość w podejmowaniu tematów, wielowymiarowość ukazywania gwiazd. Wysoko zawieszoną przez „Korę. Boską” poprzeczkę, podniosła „Królowa”.
***
„Królowa”
premiera: 13 maja 2023, Teatr Nowy Proxima w Krakowie (spektakl oglądany na pokazie przedpremierowym z publicznością 5 maja 2023)
scenariusz i reżyseria: Piotr Sieklucki
występują: Agnieszka Karpierz, Martyna Krzysztofik, Michał Felek Felczak, Maciej Godoś, Arti Grabowski, Karol Miękina, Mateusz Mosiala, Marcin Mróz, Dominik Olechowski, Paweł Rupala, Damian Rusyn, Piotr Sieklucki, Maks Stępień, Sebastian Szul, Artur Świetny, Grzegorz Turowicz-Witek, Artur Wójcik, Adam Zuber
***
Szymon Golec – student pierwszego roku Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Jagiellońskim.