- Chciałbym jeszcze zrobić film, ale nie sądzę, że byłbym dla widzów przekonujący. Dzisiaj młodzi mają inną hierarchię wartości. Ale nie mam poczucia, że powiedziałem już wszystko - mówi PAP Wojciech Marczewski, wybitny reżyser, który w sobotę podczas Festiwalu Transatlantyk odsłonił swoją gwiazdę w łódzkiej Alei Gwiazd.
PAP: Jakie to uczucie, kiedy człowiek dowiaduje się, że będzie miał swoją gwiazdę w łódzkiej alei? Wojciech Marczewski: Pierwszym odczuciem było: "dlaczego ja?". Nigdy nie myślałem o sobie jako o człowieku, który coś zakończył, stanął na piedestale. Potem pojawiła się myśl, że to miłe, że jeszcze ktoś pamięta filmy, które zrobiłem jakiś czas temu. Podobnie jak dla pisarza satysfakcją jest, że jego książki nie umarły, że są wznawiane i ludzie je czytają. Zdziwiłem się też, że to właśnie Łódź chce mi dać takie wyróżnienie, bo ja się z nią wiele lat temu rozstałem. To była w pewnym sensie ucieczka. Czułem potrzebę, żeby gdzieś prysnąć, być może coś sobie utrudnić albo zepsuć po to, by być zmuszonym do szukania nowych wyzwań. Odnalazłem to w Warszawie, ale jestem bardzo dumny z tego, że Łódź w ostatnich latach tak odważnie buduje swoją pozycję intelektualną, artystyczną i filmową. Sądzę, że pod tym względe