EN

1.12.2023, 15:23 Wersja do druku

Trudności z „Kartoteką”

„Kartoteka” Tadeusza Różewicza w reż. Rolfa Almego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.

fot. fot. Marcin Nowak / mat. teatru

„Kartoteka” Tadeusza Różewicza przedstawia wspomnienia wojenne głównego bohatera, nazwanego po prostu Bohaterem, jakby nie posiadał konkretnego imienia (lub miał ich wiele) ani wyrazistej osobowości, stając się reprezentantem tysięcy zwykłych obywateli. To przykład dramatu absurdu, gdzie surrealistyczne treści i groteskowe zachowania bohaterów ilustrują ich trudności z odnalezieniem się w codziennym życiu po zakończeniu II wojny światowej.

Teatr Jaracza w Łodzi podjął się realizacji tego wielowymiarowego, już kanonicznego dzieła Różewicza. Prosta scenografia łódzkiego przedstawienia, wręcz pustka scenograficzna, oraz jednolite, niesugerujące kostiumy doskonale współgrały z abstrakcyjnością tego tekstu. Brak przywiązania aktora do konkretnej roli i nieciągłość fabuły stanowiły samodzielne zabiegi, które rozsadzały chęć zbytniego utożsamiania się z jakimkolwiek elementem rzeczywistości. Krótki wstęp, przeprowadzony przez aktorów, umożliwił widzowi przygotowanie się na konkretny styl wypowiedzi artystycznej oraz pozwolił na wyobrażenie sobie miejsca akcji czy rekwizytów, takich jak łóżko czy stół (tych w ogóle nie było na scenie). Bezpośrednie cytaty z „Kartoteki”, sugerujące sposób realizacji dziwnej, nielogicznej akcji, pomogły odnaleźć się w abstrakcyjnej idei dramatu, która złożona jest z wyrywkowych, niepowiązanych ze sobą scen z życia Bohatera. Dzięki tym zabiegom spektakl Teatru Jaracza był spójny i konsekwentny.

Jednak nie wszystkie zabiegi artystyczne udało się zrealizować w sposób przejrzysty. W odbiorze spektaklu może przeszkadzać dziwny ruch choreograficzny, niekompatybilna z treścią muzyka i nadmierna ekspresja aktorów. Wszystko to sprawiło, że atmosfera stworzona na scenie wydawała mi się sztuczna, a powstała nienaturalność nie miała nic wspólnego z abstrakcją. Raczej stała się wyrazem artystycznym, któremu bliżej było do konwencji kiczu.

Ruch momentami był nadmiernie przesadzony, zarówno podczas zwykłej gry aktorskiej, jak i podczas tańca. Muzyka zupełnie nie pasowała do treści utworu – radosny blues w żaden sposób nie współgrał z tematem „Kartoteki”. Dodatkowo, dziwnym podrygiwaniom aktorów w rytm muzyki, pełnym lekkości i luzu, trudno było przypisać jakąś konkretną ideę czy odnieść do poetyki samego dramatu. Dopatrzyłam się podczas tańca jednego ciekawego momentu: w trakcie radosnych pląsów jeden z bohaterów, klęcząc na kolanach, podniósł ręce w geście poddania się przed wyimaginowanym napastnikiem. Tylko wtedy zderzenie wesołej muzyki z tak tragicznym gestem mogło mieć swój sens i stanowić ciekawy zabieg nawiązujący do treści.

W spektaklu zupełnie nie udało się wyrazić bólu, zaburzeń adaptacyjnych i rozwarstwienia wewnętrznego Bohatera, spowodowanych przeżyciami wojennymi. Cała ta warstwa została spłycona. Również nie udało się pokazać przenikania się świata snu z rzeczywistością, jak to zapowiadał reżyser Rolf Alme. Nie było nic onirycznego ani iluzyjnego w przekazie, a całość była połączeniem absurdu z realizmem i dobrą zabawą. Brak było głębi, wielowymiarowości czy wspomnianego odniesienia do świata snu. Zetknięcie wartości młodych ludzi z wartościami pokolenia powojennego nie przekonywało do zmiany spojrzenia. Na pewno młodość ma wiele do zaoferowania obecnemu światu, ale łódzka inscenizacja jasno nie wyrażała, czym ta zmiana ma być.

Ból wynikający z przeżyć wojennych może prowadzić do tragicznych traum, wywołując poczucie odrealnienia, utraty nadziei oraz braku zakorzenienia w życiu. Nieprzepracowana trauma może być źródłem wielu dysfunkcji psychicznych, a ich skutki mogą być tak poważne, że aż trudne do wyrażenia ludzkimi słowami. Dlatego Różewicz stosując język absurdu do opisu tak tragicznych przeżyć, uzyskał potężną moc rażenia. Spektakl łódzkiego teatru nie oddawał różnorodnych stanów związanych z bolesną przeszłością Bohatera.

Aktorzy zachowywali się tak, jakby nie do końca byli świadomi, w jakim przedsięwzięciu biorą udział. Nie było to na pewno wynikiem braków warsztatowych w ich umiejętnościach aktorskich, raczej mogło sugerować niezrozumienie przekazu dramatu Różewicza. Odnosząc się do założeń reżysera – to prawda, że młodzi ludzie nie odczuwają bezpośrednio skutków wojny i zachowują pewien dystans do historii, co samo w sobie jest zdrowym podejściem. Jednak przy takim podjęciu tematu zawartego w tekście Różewicza zabrakło wyjaśnienia, skąd ten wszechogarniający i panujący na scenie luz się pojawił i co dokładnie oznaczał. Czy był to efekt niefrasobliwej zabawy, czy może wynikał ze świadomej niechęci młodych ludzi do świata starych wartości – do tego ciągłego powracania do przeszłości i przetwarzania wojennych traum (co samo w sobie mogłoby być interesującym podejściem?). Jeśli takie było założenie, to nie zostało ono klarownie wyrażone, tym samym doprowadziło do spłycenia samej treści.

W moim przekonaniu przesada w poszukiwaniu ekspresyjnych środków wyrazu i nienaturalność zachowania aktorów nie pomagały w recepcji przedstawienia. W niektórych scenach, takich jak na przykład wizualizacja przymilającego się pieska, dominowała przesada. Personifikacja zachowania psa, kota czy latającego owada nie wymaga aż takiej gamy zabiegów aktorskich, ich wyrażanie nie powinno pochłaniać tyle energii. Dużo więcej uwagi należałoby poświęcić spójnemu wyrażaniu abstrakcyjnych idei, które z założenia są trudniejsze do zdefiniowania.

Spektakl łódzkiego Teatru im. Jaracza nie jest do końca przekonujący. Być może powstał ciekawy pomysł na nową interpretację „Kartoteki”, lecz niestety nie został on czytelnie wyrażony. Jak widać nadanie nowego kontekstu czy perspektywy tak abstrakcyjnemu dziełu Różewicza nie jest zadaniem łatwym.

Tytuł oryginalny

Trudności z “Kartoteką”

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła