EN

24.09.2021, 14:34 Wersja do druku

Tramwaj zwany pożądaniem

"Tramwaj zwany pożądaniem" Tennessee Williamsa w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Ochoty im. Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. Artur Wesołowski/ mat. teatru

Moralitet – oczywiście.

O najważniejszych rzeczach w dwudziestokilkuletnim życiu – o nadziei i jej braku, o samotności, o posiadaniu ciała i konsekwencjach tego faktu, o kobiecości i męskości, o skrywanych przed światem tajemnicach i o skutkach ich ujawnienia, czy przede wszystkim - o szczęściu, które chciałoby się osiągnąć za wszelką cenę. No właśnie, to znaczy – za ile?

Maleńka scena Ochoty jest – może paradoksalnie – idealna na inscenizację tego tekstu. Usiadłem przypadkiem akurat obok sofy (jednego z najważniejszych elementów przestrzeni) i – za sprawą przełamującej strefę komfortu bliskości, stałem się nie tylko świadkiem tej opowieści, ale właściwie i jej uczestnikiem.  Nie ma tu czwartej ściany, aktor może zająć miejsce koło nas na sąsiednim fotelu, wcale zresztą nie wychodząc roli, przeciwnie, podoba nam się to czy nie – właśnie włączając nas w tę nieznośną nowoorleańską duszność, w ten williamsowski koszmar. Cóż, może warto tu wspomnieć, że nie spędzicie „miłego” wieczoru w teatrze. Mimo to nie przegapcie!

Spektakl jest bowiem fantastycznie zagrany - jak to się kiedyś mawiało - na sto procent, bez taryfy ulgowej, cała piątka jest po prostu znakomita, poruszając się na takiej cienkiej - ale u tej reżyserki nieprzekraczalnej - granicy między rozpaczą a histerią, przyzwoitością a zwyrodnieniem, między miłością a przyzwyczajeniem, czy - między zwykłym życiem a - piekłem.

Tytuł oryginalny

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM

Źródło:

www.rafalturow.ski
Link do źródła