EN

9.06.2023, 12:52 Wersja do druku

Everyman na misteryjnej scenie

„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły  z Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie i Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach na VI  Międzynarodowym Festiwalu „Open the Door" w Katowicach. Pisze Tomasz Domagała na blogu Teatr otwarty w poniedziałek – oficjalny dziennik festiwalowy 6. edycji Open the Door.

fot. Klaudyna Schubert/mat. teatru

Oglądałem przedstawienie Mateusza Pakuły po raz drugi, ale już z zupełnie innym nastawieniem. W styczniu, w Kielcach, po kilku minutach spektaklu zdałem sobie sprawę, że zaledwie kilka przecznic od teatru, w dość podobnej sytuacji umierała moja mama. I do końca nie mogłem się już od tego nagłego i potężnego sprzężenia teatru z moim życiem uwolnić. Oczywiście byłem w stanie i wtedy dostrzec dobrze poukładane elementy teatru Pakuły, a więc: precyzyjną konstrukcję teatralnej opowieści, jej narracyjny szkielet czy trochę różne zadania postawione przez reżysera konkretnym aktorom, ale w tamtym momencie nie miały dla mnie znaczenia, całość bowiem dosłownie utonęła w osobistym doświadczeniu i łzach, płynących po policzkach to z płaczu, to ze śmiechu.

Wczoraj, w Katowicach, próbowałem się przyjrzeć temu spektaklowi trochę już bardziej na chłodno, skupiając się głównie na jego teatralnej konstrukcji. I znów, muszę przyznać, zachwyciła mnie prosta konwencja rozpisania monologu narratora na czterech aktorów, aczkolwiek dopiero teraz dostrzegłem, jak jest precyzyjnie pomyślana. Andrzej Plata jest narratorem głównym, Jan Jurkowski zaś go wspomaga, wcielając się przy okazji, w miarę potrzeby, w mamę i siostrę narratora. Szymon Mysłakowski wchodzi na scenę zawsze, gdy ma się pojawić postać niekoniecznie pozytywna, wreszcie Wojciech Niemczyk ma za zadanie wykreować postać głównego bohatera tej opowieści, Marka Pakuły. Przy tej ostatniej postaci zatrzymam się trochę dłużej, gdyż wydaje mi się, że w teatralnym sposobie jej kreacji jest coś, co wynosi ten spektakl na wyższy poziom, powodując przy okazji, że ta konkretna z pozoru opowieść o ojcu autora/reżysera/narratora staje się mitem, w którym wyjątkowo chętnie się przeglądamy.

Pewnie większość z was uczestniczyła choć raz w życiu w kościelnej liturgii Niedzieli Palmowej, która charakteryzuje się tym, że ksiądz podczas mszy świętej nie czyta krótkiego fragmentu Ewangelii i nie wygłasza po nim kazania, ich miejsce bowiem zajmuje uroczyście „wykonany” opis Męki Pańskiej. W świętokrzyskiej parafii, z której się wywodzę, ten akt miał zawsze performatywny charakter: całość z didaskaliami czytał zaprawiony w boju świecki lektor, kwestie zaś Jezusa, krótkie, aczkolwiek w tym „teatrze” najważniejsze, poważnym, donośnym głosem „wykonywał” proboszcz. Gdy zobaczyłem wczoraj na katowickiej scenie, jak znakomicie przez aktorów prowadzona narracja – skrząca się wielobarwną paletą emocji postaci przy jednoczesnym perfekcyjnym wyczuciu rytmów – zostaje na chwilę wręcz nabożnie wstrzymana, żeby Wojciech Niemczyk mógł przez moment ucieleśnić Marka Pakułę, pomyślałem od razu, że uczestniczę w najprawdziwszym współczesnym misterium. W jego centrum jednak nie znajduje się tym razem człowiek/Bóg, powołany na scenę z archetypicznej opowieści, a zwykły, konkretny człowiek – Marek Pakuła, który przeobraża się w teatrze swojego prawdziwego syna w bohatera moralitetu – everymana. Z tym jednak zastrzeżeniem, że Pakuła obsadza everymana w zwyczajowo przypisanym Chrystusowi misterium.

fot. Tomasz Bąk / mat. organizatora

Co ciekawe – i w przypadku misterium średniowiecznego, i tego współczesnego Pakuły – efekt jest taki sam: „lud” przegląda się w tragicznym losie scenicznego bohatera, doznając z jednej strony stopienia się z nim i uznania jego losu za swój, z drugiej – oczyszczenia poprzez „bezpieczne” przeżycie owego losu w teatrze. Oczywiście odmienny jest przebieg tego procesu: w misterium pańskim mit przechodzi na scenie ukonkretnienie poprzez antropomorfizację, żeby każdy widz mógł się w owej opowieści odnaleźć, u Pakuły – odwrotnie: jednostkowy los jego ojca przechodzi na scenie proces mitotwórczej uniwersalizacji. Wniosek jest jeden i to mało odkrywczy: sprzężenie mitu z losem konkretnego człowieka wydaje się warunkiem koniecznym, by teatr opowieści mógł w ogóle marzyć o zbudowaniu czegoś więcej niż fabuły. Tak się właśnie stało w przypadku Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję, i dlatego, przypatrując mu się od strony formalnej, nie można tego faktu pominąć. Niezwykle silne oddziaływanie tego przedstawienia na publiczność ma bowiem uzasadnienie nie tylko w dotykającej każdego człowieka opowieści, ale i w świadomie (czy też nie) użytym sposobie jej opowiadania.  

Liturgicznego charakteru nadaje też tej opowieści znakomicie przeprowadzona przez Szymona Mysłakowskiego błazenada, rozpisana na aktorskie etiudy poświęcone jej czarnym charakterom, w gruncie rzeczy zaś piętnująca ludzkie zachowania i przywary. Sceny te są niejako apokryficzne wobec wątku męki Marka Pakuły, w perfekcyjny sposób przeprowadzając nas od konwencji serio do buffo i z powrotem. Podobnie jak w średniowiecznym misterium, mają dać chwilę oddechu i pokazać, że życie człowieka to ciągły rollercoaster między tym, co straszne i śmieszne. Oczywiście mają też funkcję odciągania uwagi widzów od meritum, żeby powrót do niego, na zasadzie kontrastu, wywołał jeszcze większe wrażenie. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że scena, w której pani z zakładu pogrzebowego martwi się o renomę swojej firmy, związaną z puszczaniem nieodpowiedniej muzyki na pogrzebie, jest w swoim sensie i treści, bliska  tej średniowiecznej misteryjnej, w której trzy Marie, chcąc namaścić ciało Jezusa, targują się z handlarzem oleju o jego cenę. I tak dalej…

Mateusz Pakuła mocno deklaruje niechęć do kościoła katolickiego, czemu osobiście wcale się nie dziwię,  na ironię zakrawa więc fakt, że całe jego znakomite i wykraczające daleko poza ramy rzeczywistości przedstawienie, tak wiele zawdzięcza średniowiecznemu liturgicznemu teatrowi i jego mechanizmom. A może nic w tym dziwnego, wszyscy przecież mamy to w naszym duchowym DNA, wystarczy sobie to tylko uświadomić i przytomnie przekuć to w swoje oręże.

Tytuł oryginalny

Teatr otwarty w poniedziałek – oficjalny dziennik festiwalowy 6. edycji OPEN THE DOOR

Źródło:

domagalasiekultury.pl
Link do źródła

Autor:

Tomasz Domagała

Data publikacji oryginału:

05.06.2023