„Yotam. Studium o matce” Navy Semel wg scenar. Krzysztofy Gomółki-Pawlickiej w reż. Marka Branda i Krzysztofy Gomółki-Pawlickiej na Scenie Artystycznej Nowa Synagoga w Gdańsku. Pisze Gabriela Pewińska-Jaśniewicz w portalu Zawsze Pomorze.
Spektakl „Yotam. Studium o matce” w reżyserii Marka Branda zainaugurował działalność Sceny Artystycznej Nowa Synagoga we Wrzeszczu.
Już sam wygląd tej kameralnej sceny, jej niepowtarzalny nastrój, konstrukcja, a i miejsce, w którym się znajduje – zabytkowa synagoga przy Partyzantów 7 - zapowiada teatr jedyny w swoim rodzaju.
Scena, która ma osobowość. Można by pomyśleć, że artyści, którzy tworzyć będą w jej dostojnym obliczu, zadanie mają ułatwione z góry, nieoczywista przestrzeń swą charyzmą załatwia sprawę. A może jest wręcz odwrotnie? Wymaga więcej?
Spektakl inauguracyjny wpasował się w to miejsce z powodzeniem.
Nie tylko za sprawą interesującej aktorki Krzysztofy Gomółki-Pawlickiej, ale i reżysera, twórcy teatru w synagodze Marka Branda, dla którego – co wielokrotnie podkreślał - teatr jest życiem, gdziekolwiek wyrusza, zabiera go ze sobą. To tej scenie wróży dobrze.
Spektakl „Yotam. Studium o matce” jest poruszającym wyznaniem matki chłopca cierpiącego na zespół Downa w przededniu jego pójścia do szkoły. „Nazywam się Zula Carmel, lat trzydzieści sześć, sfrustrowana kobieta” – przedstawia się bohaterka. Poruszający monodram jest kompilacją dramatu „Yotam” Navy Semel w tłumaczeniu Anny Krukowskiej-Cegielskiej i tekstu Krzysztofy Gomółki-Pawlickiej inspirowanego relacjami matek niepełnosprawnych dzieci. Dla Krzysztofy Gomółki-Pawlickiej tekst Navy Semel to przyczynek do dyskusji wobec wyzwań z jakimi borykają się w Polsce matki dzieci niepełnosprawnych, ich socjalna izolacja, wykluczenie spowodowane brakiem pomocy ze strony państwa, obojętność bliskich. I dalekich. Jednak niebanalny, poetyczny tekst izraelskiej dramatopisarki zdaje się dominować. Przekaz nie wprost zawsze mówi więcej. To siła teatru.
Nieoczywiste jest to wyznanie, tak samo jak nieoczywista jest bohaterka tego przedstawienia. Z jednej strony to opowieść o niełatwej miłości, która przychodzi z czasem, o społecznym odrzuceniu, które wzbudza rozpacz, przede wszystkim jednak to rozdzierające studium samotności mimo miłości zwieńczone rozczulającą sceną rozmowy z własnym cieniem.
Ujmuje prostota tego przedstawienia, porządnie wypowiedziane słowo, minimalizm scenografii, gra świateł, muzyka, która dopełnia emocje. Nic dziwnego, że Scena poddała się opowieści.
Spektakl inauguruje kolejne projekty.
- Nie będzie to jeszcze stricte teatr żydowski, o którym marzę, tylko przestrzeń otwarta na szereg różnych działań – zapowiada Marek Brand.
Trwający tu wciąż remont nie pozwala na konkretny repertuar, ale na plany, owszem. Scena użyczy miejsca koncertom, spotkaniom autorskim, wystawom, wykładom przybliżającym kulturę i tradycję żydowską. Teatr będzie na razie elementem tej sceny. Prezentowana będzie tu twórczość osób pochodzenia żydowskiego lub podejmujących tematykę związaną z kulturą i tradycją żydowską. W repertuarze znajdą się zarówno sztuki klasyczne, takich autorów jak: Izaak Babel, Salomon Asz, Icyk Manger, ale i teksty współczesne.
We wrześniu zagości tu Festiwal Kultury Żydowskiej Zbliżenia.