"M.G." Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Lewicowy tandem teatralny i telewizyjna celebrytka od kuchni. Magda Gessler doczekała się sztuki na swój temat, i to w wykonaniu uznanych twórców: Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. "M.G." w Teatrze Polskim w Warszawie to więcej niż sceniczny żart o kuchennych rewolucjach.
Kim jest Magda Gessler w „M.G.” - i w życiu Polaków? To gastronomiczny rewizor; jednoosobowa komisja praw pracowniczych, co obroni personel przed cwaniakiem przedsiębiorcą; warszawska arystokratka, co kręci nosem na bylejakość życia interioru.
Monika Strzępka i Paweł Demirski zrobili spektakl o tym, co zawsze, ale bardziej niż zwykle trafiając w ważny punkt społecznego życia. Własna restauracja reprezentuje tu marzenie o modnym, twórczym, zawodowym spełnieniu, o emancypacji - byciu "na swoim". Kontekst pandemii wzmacnia nowe znaczenia: karczma była kiedyś schronieniem wędrowców, dziś jest marzeniem zamkniętych w domowym areszcie dla własnego dobra Polek i Polaków.
Każdy sobie burmistrzem
Tytułowa bohaterka trafia tu przypadkiem. To już nawet nie grodzone osiedle - to leśna enklawa, oddana zaskakującą, bezczelnie iluzyjną scenografią Arka Ślesińskiego, ożywającą dzięki obrotówce i przemyślnie kadrowanemu wideo.
W miasteczku każdy myśli, że wygrał wybory. Zatem każdy jest burmistrzem, jeśli w ogóle nie prezydentem. Polak Polakowi Trumpem - to nie jest przedstawienie o geopolityce, ale uwolniony przez pomarańczowego eks władcę świata swojski prawicowy narcyzm ma się tu wyjątkowo dobrze. Każdy czuje się tu lepszy, każdy rządzi, każdy może pouczać innych i w tym najlepiej się spełnia. W tym spektaklu o polskiej prowincji i Polsce jako prowincji dostaje się wszystkim, choć niektórym bardziej.
Jest w pisarstwie Demirskiego coś, co pozwala mu z błyskotliwą lekkością łączyć schematy narracyjne, którymi globalna wioska raczy się z Netflixa, z cytatami z polskiej kultury elitarno-kanonicznej z Wyspiańskim, Różewiczem i Gombrowiczem na czele - i z najbardziej siermiężnymi, plebejskimi, telewizyjnymi i bliskimi nam wszystkim odniesieniami.
Jest tu więc spotkanie elity z ludem jak z „Wesela”, jest niespodziewany powrót do krajobrazów dzieciństwa, jest wypadek, który sprawia, że główne bohaterki błądzą po lesie jak w serialu czerpiącym z „Twin Peaks” i poetyki grozy.
Gombrowicz ma dość
Magda Gessler z „M.G" przypadkiem rozbija samochód w środku lasu i trafia do tajemniczej osady. Gdy królowa polskich knajp szuka restauracji pośród ni to chałup, ni to willi, przerażony przybyciem telewizyjnej gwiazdy lud prowincjonalny - grany tu przez Martę Nieradkiewicz (postać „Kobieta w Słowiańskim Przykucu”) - szczeka wściekle i na czworakach ucieka niczym chłopstwo na widok panów w „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza, który zresztą również się tu pojawi. „Tak widzisz klasę ludową?” - pada oburzone pytanie ze sceny.
Absurdalny humor ściele się gęsto - jak z Barei, jak z Mrożka, jak z Gombrowicza właśnie. Ale ostrożnie z klasykami. Dyrektor miejscowej opery (Jerzy Schejbal) - co z tego, że miasto małe, zasłużyło przecież na wysoką kulturę - zwykł powoływać się na inteligenckie autorytety. Dlatego, niczym w kultowej scenie z „Annie Hall” Woody’ego Allena, jeden z cytowanych literatów przybędzie tu wytłumaczyć, że nie chce mieć z takim powoływaniem się nic wspólnego.
Gombrowicza - a i jednego z burmistrzów - gra tu Paweł Tomaszewski w jednej z najlepszych ról w swej aktorskiej karierze. Aktorsko „M.G.” to wielki sukces zarówno zespołu Polskiego i grających gościnnie w tym teatrze Tomaszewskiego czy Marty Ojrzyńskiej jako Wiecznej Asystentki Nieswoich Spraw.
Z pierwotnych zamiarów zrobienia musicalu nie zostało wiele poza ostatnim, przejmującym songiem o śmierci i powrocie do tego, od czego się uciekło. Inne muzyczne przerywniki zdają się tu zbędnym maziajem z octu balsamicznego na smakowitym talerzu. Nie chodzi o treść - raczej o to, że ostatecznie nie pasują do formy.
Matka Boska Gesslerowa
Akcja „M.G.” trwa dwa dni i jedną noc - to ważne, bo ta noc spędzona będzie z dala od hoteli, zajazdów i podobnych instytucji. Przestrzeń oswojona sielską polską rodzinnością otoczona jest lasem, odgrodzona barakami od czegoś, co przeraża, co jest wyparte. ”Macie trupa w lesie” - powtarza M.G. I choć mowa o porzuconej przez pracodawcę w lesie ukraińskiej pracownicy, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ta poetycka figura dotyczy wszystkich trupów, które usilnie chowamy w szafie, by utrzymać ten jako taki poziom małej stabilizacji.
Teksty Pawła Demirskiego dotykają gorących publicystycznych tematów, skrzą się politycznymi puentami, zahaczają o rzeczy budzące społeczne emocje. Nie docenia się tego, jak są zrobione jako całość, jako teatralna literatura. Tymczasem „M.G.” to jeden z najlepszych utworów Demirskiego. To więcej niż sceniczny żart o telewizyjnej celebrytce.
Struktura „M.G.” - to seria nawiedzeń. Magda Gessler nawiedza miasteczko, do którego, jak się okazuje, przybyć mają jeszcze ważniejsi goście, co chwilę zjawia się wzywana przez Polki i Polaków Matka Boska - umęczona tym wyraźnie. Postać grana przez - świetną skądinąd - Grażynę Barszczewską w obsadzie figuruje jako „Matka Boska, którą każdy chciałby mieć obok”. Ale czy sama Najświętsza Panienka chce być obok tych, którzy ciągle ją koronują i mieszają w swoje neurozy i nerwice? Zresztą objawienie Bogurodzicy jest tu wydarzeniem budzącym zdecydowanie mniejsze emocje niż zstąpienie w codzienność osiedlowej enklawy tytułowej bohaterki.
Triumf iluzji
Magdę Gessler gra Eliza Borowska. Jej roli w tym spektaklu można by poświęcić osobny artykuł - spójrzmy na to, jak jest zrobiona. Strzępka i Demirski są wierni swoim tematom i obsesjom - lękom klasy średniej z awansu, społecznym konfliktom i emocjom - ale też ciągle wymyślają swój teatr na nowo. Niejako obok tego, co obecnie uchodzi za główną formę zaangażowanego politycznie teatru. Nawet miejsca wybierają inne niż większość lewicowych twórców - nie zobaczycie Strzępki w Teatrze Powszechnym, Nowym czy TR Warszawa, jest za to w Polskim u Andrzeja Seweryna, ikony teatralnych konserwatystów. Strzępka z Demirskim tworzą własny styl - lewicowo-mieszczańskie, polsko-globalne fusion rzucone na talerze widzom bardzo różnym i wcale niekoniecznie przekonanym.
Jednym z elementów tego stylu zdaje się ostatnio rehabilitacja teatralnej iluzji, mimetycznego aktorstwa, postaci zdejmowanych z oryginału jak krawiecka miara. Taki był Juliusz Chrząstowski, błyskotliwie podpatrujący Andrzeja Dudę w niedawnej „Jeńczynie” ze Starego Teatru w Krakowie. Taka - do kwadratu - jest właśnie Eliza Borowska jako Gesslerowa. Do Teatru Polskiego warto się przejść dla fenomenalnej roboty, którą Eliza Borowska wykonuje z gestami, tonem, powiedzonkami czy mimiką Magdy Gessler. Jeśli aktorstwo jest kuglarstwem, Eliza Borowska jest Davidem Copperfieldem.
***
„M. G." w Teatrze Polskim w Warszawie
Tekst - Paweł Demirski, reżyseria: Monika Strzępka, scenografia i kostiumy: Arek Ślesiński, muzyka: Tomasz Sierajewski, choreografia: Marta Ziółek.
Występują m.in.: Grażyna Barszczewska, Eliza Borowska, Marta Nieradkiewicz, Marta Ojrzyńska, Katarzyna Strączek, Joanna Trzepiecińska, Adam Cywka, Jerzy Schejbal, Paweł Tomaszewski.
Premiera odbyła się 19 lutego w Teatrze Polskim w Warszawie. Najbliższe spektakle 21 lutego oraz 11-13 marca 2021 r.