"Serce" na motywach opowiadania Josepha Conrada "Heart of Darkness” (“Jądro ciemności”), wg scen. Wiktora Bagińskiego i Martyny Wawrzyniak w reż. Wiktora Bagińskiego w TR Warszawa. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Nie umiem się odpędzić od anegdoty - miałem na studiach czarnoskórego kolegę, na pierwszych zajęciach jeden z prowadzących spytał – skąd pan pochodzi? Z Łodzi – panie doktorze. (Kłopotliwa cisza) A gdzie sięgają pańskie korzenie? A korzenie – panie doktorze - to Zduńskiej Woli. Z czarnoskórej polskości, jak widzimy, można pięknie i pociesznie sobie dworować, ale można też np. formułować atrakcyjne w przekazie oskarżenia o brak tolerancji, wykluczenie, rasizm itp. Mamy więc oto 30-letniego czarnoskórego bohatera (fantastyczny Dobromir Dymecki, jako jasny blondyn obsadzony idealnie po warunkach), który jest alter ego reżysera.
Rzecz nie jest jednak ani o złożonej tożsamości czarnoskórego Polaka czy o jej poszukiwaniu (no, może pośrednio), oglądamy bowiem spektakl, owszem, tożsamościowy, ale z nie z pytaniem „kim ja jestem”, a – „gdzie jest mój ojciec”. Kim był? Gdzie go szukać? W Kenii? Czy tam w tej może Abudży? I - dlaczego odszedł? Heroiczna matka wychowująca czarnoskóre dziecko w małym mieście (równie fantastyczna Magdalena Kuta) zbywa te pytania i zbywa, aż w końcu przychodzi czas na poważniejszą rozmowę...
Rzecz inspirowana "Jądrem ciemności", obecność Conrada wydała mi się tutaj najzupełniej zbędna i to jest jedyna uwaga, jaką mam do tego bardzo udanego przedstawienia.