EN

15.01.2023, 16:04 Wersja do druku

Po prostu scena

„Komediantka” Władysława Reymonta w reż. Anity Sokołowskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Oprawa plastyczna Wojciecha Farugi jak na opowieść o życiu komediantów przystało, to po prostu scena. Raz tylko, na czas przyjęcia urodzinowego dyrektorowej, rozkładaniem dywanu symbolicznie zamieniana w salon.

W sugerowaniu zmian sytuacji scenicznych, pomaga bardzo dobre rozmieszczenie źródeł światła i znakomite nimi operowanie, co jest zasługą Jędrzeja Jęcikowskiego. Trudno byłoby o lepszy pomysł na tło do tego typu adaptacji.

Aby odwołać się do początku powieści Reymonta, rzecz rozpoczyna się na dworcu kolejowym, który fantastycznie imituje genialna wręcz muzyka Krzysztofa Kaliskiego i choreografia Magdy Jędry, kojarząca się z rozruchem lokomotywy i jazdą pociągów przez stację, na której ojciec głównej bohaterki jest zawiadowcą i naczelnikiem.

Ten ruch aktorów w początkowej części spektaklu kojarzy się też z uwalnianiem skumulowanej w nich energii, emocjami, którymi za chwilę podzielą się z postaciami. Pokazuje, ile wysiłku i natężenia psychicznego kosztuje człowieka wykonywanie tego z pozoru, tylko efektownego zawodu. Jaka jest cena za końcowe oklaski.

To, czego dokonała autorka adaptacji i dramaturgii Maria Wojtyszko z opasłym dziełem Władysława Reymonta, kojarzy się z haftem richelieu na delikatnym jedwabiu. Powybierała najistotniejsze dla tego, co było potrzebne do zamysłu reżyserskiego Anity Sokołowskiej fragmenty i skomponowała z nich oryginalną a jednocześnie bardzo przejrzystą i zrozumiałą dla odbiorcy całość. A ten zamysł to nie dająca się rozdzielić miłość i nienawiść do teatru. Miejsca, które w równym stopniu człowieka uszczęśliwia co niszczy.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Wcielająca się w postać Janki Orłowskiej Anna Bieżyńska młodym wyglądem doskonale przystaje do postaci dwudziestojednoletniej naiwnej dziewczyny, która wyzwoliła się z okowów własnej sfery, w imię marzeń o karierze aktorki. Bardzo dobrze gra nieśmiałość tłumioną uporem, miłość pozbawiającą samozachowawczego instynktu. Nad jej postacią dominują jednak znacząco Mela Majkowska Emilii Piech i Dyrektorowa Dagmary Mrowiec- Matuszak, ale to raczej efekt zamierzony, wynikający z przesłania.

Tymczasem nad całą żeńską częścią zespołu aktorsko  zdecydowanie dominuje krawcowa Sowińska Małgorzaty Witkowskiej. Ciekawie prezentuje się też Zhenia Doliak, jako ratujący Jankę przed rzuceniem się do rzeki Rybak. Co też godne podziwu , od ostatniej swojej roli na scenie Teatru Polskiego zapanowała ona prawie całkowicie nad akcentem.
Spośród panów bardzo zabawnie zmanierowanego artystę Topolskiego prezentuje Damian Kwiatkowski , a urokliwego, przystojnego amanta, któremu uległa Janka  Karol Franek Nowiński.

Stojące owacje po przedstawieniu i oklaski pod adresem Anity Sokołowskiej były całkowicie uzasadnione. Ten pierwszy spektakl w jej reżyserii okazał się naprawdę wielkim sukcesem. Zwarty, idealnie zakomponowany a przede wszystkim pokazujący nieustanną aktualność problemu, mającego swe źródło w ludzkiej naturze.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak