Jaką rolę pełni, a jaką powinien pełnić Teatr im. A. Mickiewicza w Cieszynie? Takie pytania pojawiły się przy okazji poszukiwania jego dyrektora, a wnioski i odpowiedzi okazują się całkiem ciekawe.
Władze Cieszyna ogłosiły niedawno konkurs na stanowisko dyrektora teatru. Podczas ostatniej konferencji prasowej Gabriela Staszkiewicz podkreślała, że chodzi przede wszystkim o osobę o umiejętnościach zdobywania pieniędzy. Budynek teatru i jego bezpośrednie otoczenie wymaga bowiem „grubej" modernizacji, szacowanej na około 10 min. zł. Remont teatru jako budynku, a teatr to zwykle też coś mniej namacalnego, jacyś ludzie, jakaś atmosfera i charakter w danym miejscu. Jaki był charakter cieszyńskiego teatru w poprzednich latach, a jaki mógłby być? To kwestia dosyć ciekawa biorąc pod uwagę to, że Cieszyn jest pod tym względem miejscem wyjątkowym. To rzadkie przecież, żeby miasto powiatowe tej wielkości miało swój budynek teatru i to tak okazały. Czy jednak jest on wykorzystywany adekwatnie i czy tak wykorzystywany w ogóle może być? O to, jak widzi dotychczasową i przyszłą rolę teatru w mieście zapytaliśmy znawcę tematu, Bogusława Słupczyńskiego, z którym rozmawiał red. Michał Cichy.
- Jak ocenia pan rolę i charakter teatru cieszyńskiego, 30-tysiecznego miasta powiatowego?
- Sięgnijmy może najpierw do historii. Teatr cieszyński, jako budynek, otwarto w roku 1910, a powstał dzięki inicjatywie Niemieckiego Towarzystwa Teatralnego. Był to nieprawdopodobny wyczyn, zbudować takie coś ze składek społecznych. Jestem pod wielkim wrażeniem tego faktu historycznego, że kiedyś ludzie, a konkretnie społeczność niemiecka w Cieszynie, postanowiła stworzyć obiekt, który był pewnym ukoronowaniem rozwoju cywilizacyjnego miasta. Tym ukoronowaniem był właśnie teatr. Myślę, że ten fakt, iż kiedyś ludzie porwali się na coś takiego, również nas współczesnych do czegoś zobowiązuje. Wiem, że tej społeczności już nie ma, ale została taka scheda, taka pamięć i myślę, że ten niemiecki wysiłek, a także wysiłek cieszyniaków, został zapomniany. Zapomniane zostało to, czemu ten teatr ma służyć. Teatr jest formułą sztuki, która zawsze w mieście pełni rolę lokomotywy, a więc czegoś, co stoi na czele, co ciągnie kulturowo i cywilizacyjnie. Oczywiście, że za miastem stoją nie tylko instytucje kultury, ale ludzki wysiłek w każdym względzie, jednak to teatr jest najlepszą siłą napędową, wokół której gromadzą się środowiska ludzi. To w teatrze jest ferment twórczy. To sztuka widowiskowa, bardzo żywa, tworzona przez ludzi i dla ludzi. Myślę, że Niemcy to świetnie rozumieli i do tego wypadałoby wrócić, jednak niestety nie wrócono. Była kiedyś taka próba, kiedy połączono teatr w Cieszynie z teatrem w Bielsku-Białej, nazywało się to Teatr Bielsko - Cieszyn. W tak zwanej III Rzeczpospolitej zaistniała formuła tak zwanego teatru impresaryjnego, co do której w liberalnej rzeczywistości gospodarczej i kulturowej wydawało się, że dobrze się będzie sprawdzała. Tyle że taką formułę można realizować w dowolnej przestrzeni, choćby na hali widowiskowej . Cieszyn takiej hali nie posiada. Posiada tylko teatr, którego wnętrzem się zachwyca. To jednak jest jego historia i jest to przestrzeń, której szkoda dla czegoś takiego, jak zwykły teatr impresaryjny, który przyjeżdża i wyjeżdża, a ten ostatni stanowił o charakterze cieszyńskiego teatru od dawna.
- Rzeczywiście „przyjezdne" ekipy i przedstawienia od dawna były czymś, co w Cieszynie jako pierwsze rzuca się w oczy. To jednak chyba szersze zjawisko, tematycznie i geograficznie?
- Podobną formułą przyjazdowo-wyjazdową są festiwale, które się odbywają w Cieszynie: Teatr Na Granicy, Bez Granic, Viva il Canto, czy nawet Festiwal Kino Na Granicy. Jestem pełen szacunku dla organizatorów, że to robią. Trzeba jednak pamiętać, że to się odbywa raz do roku. W Cieszynie nic ma widowni teatralnej. U nas są odbiorcy show-biznesu, ale nie sztuki teatralnej. Często ten pierwszy określa się mianem sztuki, czy też kultury, co jest absolutną nieprawdą. Teatr impresaryjny, to przedsięwzięcia - nie mówię, że zawsze - ale najczęściej nastawione na bardzo duży zysk. To oczywiście podejście zrozumiałe, skoro jest nabywca, jest też oferent. Nie ma to jednak wiele wspólnego ze sztuką teatralną, która często ma charakter kontestujący, dyskusyjny, kontrowersyjny i pod względem intelektualny wymagający. U nas takiej widowni nie ma, a teatr przez dziesiątki lat takiej roli nie pełnił. Nie pełnił roli edukacyjnej. Jeden, drugi, czy nawet trzeci festiwal nie jest w stanie w ciągu kilku dni wyedukować społeczeństwa. Festiwal się skończył, a w Cieszynie nie powstawały kolejne grupy teatralne, nie jednoczyli się widzowie. Po Kinie na Granicy nie wiem, czy choćby jeden film powstał, jako żniwo kultury filmowej, zaznanej w jego trakcie, nakręcony przez młodzież lub innych cieszyńskich miłośników kina.
- Władze miasta stoją na stanowisku, że zbyt dużym kosztem dla Cieszyna byłoby utrzymywanie zespołu teatralnego. To zapewne prawda, ale czy teatr jako instytucja dużo na tym traci?
- Potrzebna jest edukacja. Jeśli w mieście istnieje instytucja artystyczna, a Teatr im. Mickiewicza jest taką, jego statut jest przecież taki, podlega merytorycznie ustawodawstwu, zgodnemu z tym, co propaguje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Najlepsza sytuacja istnieje wtedy, kiedy tam działa jakiś zespół artystyczny. To jednak jest wielki poryw. O ile dobrze kojarzę, to w historii ten teatr miał swój zespół tylko raz i to w czasie okupacji. Hitlerowcy doceniali rangę popularyzatorską sztuki teatralnej. Była dla nich doskonała tuba kulturowa i propagandowa. Zespół to rzecz kosztowna, bardzo wymagająca i rzeczywiście w obecnych czasach, kiedy Cieszyn polski i czeski w jakimś sensie jest jednym organizmem, mamy po drugiej stronie Olzy Scenę Polską i po co drugi zespół? W tym momencie i tak jednak wracamy do wątku edukacyjnego. Takie miejsce, jak Teatr im. Mickiewicza, owszem, może pełnić rolę impresaryjną, ale przede wszystkim powinien posiadać wątek twórczo-edukacyjny. Powinien edukować ludzi do teatru i być bardzo dostępny. Myślę tutaj o różnego rodzaju propozycjach udziału, współuczestnictwa, o cenach biletów. Nie może być sytuacji, że jest dostępny tylko dla firm, czy cieszyńskiego mainstreamu, który na niego stać, bo to generuje sytuację braku widza. Kultura teatralna w polskiej części Cieszyna zawsze była kulturą redutową, jak ja to określam. Polega na tym, że teatr zawsze był pretekstem do czegoś, a nie celem samym w sobie. Takim pretekstem było otwarcie lub uświetnienie czegoś. Uświetniano, otwierano lub zamykano wydarzenia sztuką teatralną. To tradycja jeszcze z przełomu XIX i XX wielu. W Cieszynie zupełnie nieświadomie temu wszystkiemu się hołduje, takiej okazjonalności teatralnej. To jednak wciąż nie w tym rzecz. Teatr nie jest wtedy celem sam w sobie. Jeśli komuś to odpowiada, można tak robić, ale to niezrozumienie idei teatru. Historycznie w Cieszynie teatr postrzega się jako budynek, co jest śmieszne i smutne jednocześnie.
- Jak ocenia pan to, że nowy dyrektor powinien być przede wszystkim menedżerem, pozyskującym fundusze na remonty? Dyrektor zwykle pełni taką rolę, ale czy powinna to być rola wiodąca?
- Gdy przeczytałem komunikat o konkursie, to się bardzo zdziwiłem. To nie jest ogłoszenie o konkursie na dyrektora teatru. Władze miasta zdają się nie rozumieć, co to znaczy dyrektor teatru. Jest to obwieszczenie o wyborze kierownika sali. Skoro poszukiwany jest dyrektor jako menedżer pozyskujący pieniądze na remont, to po co nam władze miasta? To one są od zdobywania środków i one są od tego, żeby zabezpieczyć byt kulturalny i artystyczny. To jest nieporozumienie i powiem nawet, wracając do wątku od jakiego zacząłem, że również brak szacunku dla teatru jako takiego i całej spuścizny, związanej z powodami, dla których ten teatr powstał. Ponad 100 lat temu odezwały się aspiracje ludzi do tego, żeby mieć u siebie świątynię sztuki. Tymczasem teraz potrzebujemy kierownika sali. Pytanie, gdzie my jesteśmy cywilizacyjnie?