- Myślę, że "Berek" to sztuka zrozumiała dla każdego. Z ważnym przesłaniem. I pada tam tylko kilka niecenzuralnych słów, w dodatku tych lżejszych! - mówi Andrzej Chichłowski, reżyser "Berka, czyli upiora w moherze", najnowszej propozycji płockiego teatru. Premiera już jutro.
- Nie, nie marzy mi się, by teatr opowiadał same historie z happy endem. By pokazywał tylko historie w stylu "Królewny Śnieżki". Ale skoro na scenie może zdarzyć się wszystko, to chcę, by moi widzowie wychodząc z przedstawienia czuli się lepsi - mówi Andrzej Chichłowski, reżyser "Berka, czyli upiora w moherze", najnowszej propozycji płockiego teatru. "Berek" to słodko-gorzka komedia Marcina Szczygielskiego, która swoją prapremierę miała w roku 2009, w warszawskim Teatrze Kwadrat. Opowiada o sąsiadach - starszej pani, Annie, wielbicielce pewnej toruńskiej rozgłośni i jej charyzmatycznego dyrektora oraz o Pawle, homoseksualiście, który tęskni za prawdziwą miłością i nie rozumie, dlaczego nie wszyscy ludzie na świecie są w stanie wykazać się odrobiną gustu. Ta dwójka - rzecz jasna - początkowo słabo się dogaduje. W pewnym momencie jednak w ich relacjach następuje przełom... W warszawskiej realizacji Pawła zagrał Paweł Małaszyński, Ann�