EN

16.10.2023, 13:29 Wersja do druku

Ostatnie chwile dyktatora

„Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceaușescu” Julii Holewińskiej w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Polskim im. H. Konieczki w Bydgoszczy na XXII Festiwalu Prapremier. Pisze Anita Nowak.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Drugi dzień tegorocznego Festiwalu Prapremier wstrząsnął widownią. W dużej mierze dzięki fenomenalnie skonstruowanemu przez Julię Holewińską tekstowi. Z jednej strony poprzez jego bieżącą narrację malującą dramatyczną sytuację ostatnich dni rodziny dyktatora, z drugiej poprzez wspomnienia i nawiązywanie do wydarzeń z przeszłości, czego skutkiem jest aktualna sytuacja sceniczna-upadek dyktatury i egzekucja dokonana na osobach Nicolae i Eleny.

Niezaprzeczalną wartością tego tekstu jest też psychologiczna głębia skonstruowanych postaci i umiejętne zbudowanie ich wewnętrznych napięć, zdzieranie z twarzy kolejnych masek i powolne obnażanie straszliwej o nich prawdy oraz krzywd, jakich z ich strony doznawali ludzie. Nawet najbliżsi.

Ciekawie pokazane jest tu też zadufanie w sobie Nicolae i Eleny,  przekonanie o tym, że wywołana na ulicach  rebelia jest tylko sytuacją przejściową. Najciekawiej naszkicowaną przez Julię Holewińską a przez Małgorzatę Witkowską brawurowo zagraną jest postać Eleny. Bohaterka wspaniale przeistacza się z komunistycznej damy, pretendującej do nagrody Nobla niby to naukowczyni,  z powrotem w wulgarną i chamską dziwkę,  jaką, okazuje się niegdyś była. Choć okrutnego i zadufanego w sobie, to w gruncie rzeczy infantylnego już staruszka, w trudnych momentach wspierającego się czekoladkami, Nicolae wiarygodnie zagrał  Mirosław Guzowski. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Damian Kwiatkowski w roli Generała. Stworzył pod każdym względem i z wyglądu, i gry, postać, w której do ostatniej prawie kwestii nie udało mi się go rozpoznać. Takiego „Daśka” jeszcze na scenie nie widziałam. Posłużył się przeogromną gamą nie używanych dotąd przez siebie środków. No i wewnętrzne rozdarcie między przywiązaniem do wodza a koniecznością jego zdrady pokazał  w taki sposób, że w widowni wzbudził do siebie współczucie.

Ciekawie też Michalina Rodak przedstawiła postać gnębionej przez rodziców córki  Ceausescu, Zoji. Nie tylko pomogła widzom zrozumieć dlaczego społeczeństwo pozwoliło jej ocaleć, ale też umiejętnie wywołała w nich litość w stosunku do dziewczyny. Zoja opowiada tu nie tylko o własnej tragedii, ale o tragedii i upokorzeniu wszystkich rumuńskich kobiet, traktowanych jak maszyny do rodzenia dzieci. Nawet chorych i kalekich, nie mających potem żadnych szans nie tylko na leczenie, ale często  i przetrwanie.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Karol Franek Nowiński jest w tym spektaklu postacią niejednoznaczną. Powoływaną do akcji w zależności od potrzeby pokazania jakiejś epizodycznej scenki z chłopakiem. I doskonale się dostraja do wyznaczanej mu w danym momencie funkcji. To jest prześladowanym gejem, to dawnym kochankiem obecnego wodza, to słynnym rumuńskim bramkarzem, wreszcie synem Damy Dworu, a zarazem mamki dziecka władców, w którą wiarygodnie wciela się Greta Trofimiuk, bardzo dobrze przedstawiając emocje matki, której oderwano od piersi własnego potomka, by przydzielić ją cudzemu dziecku. Ciekawie w roli szpiega, Oko Securitate, wypadł też Marcin Zawodziński. Zagrał tę postać, tak, by najmniej rzucała się w oczy także widzom.

Drugim oprócz tekstu niezwykłym elementem przedstawienia jest sama inscenizacja. Niezwykle oryginalna, obfitująca w symbole forma, jaką nadał całości reżyser i scenograf w jednej osobie, Wojciech Faruga. Dwa najistotniejsze elementy oprawy plastycznej to  wielki złoty żyrandol nad grubo posypanym  sztucznym śniegiem prostokątem sceny. Przepych otaczający bonzów władzy, skontrastowany z nędzą życia społeczeństwa. I paradoks umierania dyktatorów na tej właśnie ośnieżonej tafli lotniska.

Ogromną wagę w przydawaniu poszczególnym scenom znaczeń ma nie tylko odpowiednie operowanie światłem, ale i  samo ustawienie reflektorów; tuż nad deskami sceny, na których leżą aktorzy, podnosząc się tylko na czas przejmowania przez ich postaci akcji. Genialny to pomysł zwłaszcza w sytuacji, kiedy widownia usytuowana jest po dwóch stronach sceny, a po bokach nie ma kulis. Ale może to też sugerować relacje postaci z umarłego już świata…

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak