„Mój syn chodzi, tylko trochę wolniej” Ivora Martinić’a w reż. Iwony Kempy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Franek (Paweł Gasztold-Wierzbicki) kończy właśnie 25 lat i przyglądamy się przygotowaniom do kameralnej, rodzinnej imprezy urodzinowej. Cóż, nie wszystko idzie gładko, ale jego matka, Mia (znów fantastyczna Agata Kulesza), umie grać w tę grę. Babcia ma akurat gorszy dzień (obłędna Maria Ciunelis), ciotka Rita (Magdalena Schejbal w świetnej, tym razem komediowej kreacji) wpada jak po ogień, a na córkę Doris (Paulina Gałązka) ani nieobecnego męża (Przemysław Bluszcz w epizodzie tym razem) Mia nie może liczyć. Za to bardzo chętna do pomocy jest Sara (rewelacyjna Karolina Charkiewicz), zakochana we Franku – choć zdradźmy, że Mia nie uważa dziewczyny ze spektrum autyzmu za odpowiednią partię dla swojego synka, który porusza się na wózku.
To zupełnie obyczajowa, a przez to i wciągająca i momentami poruszająca opowieść o różnych ważnych sprawach, m.in. o miłości matki do dziecka. Rozmowa Mii z Frankiem o jego niepełnosprawności rozdziera serce – właściwie na jej podstawie spektakl mógłby nosić tytuł Wszystko o mojej matce. Ale nie tylko.
Bo to przedstawienie wydało mi się także pewnego rodzaju traktatem o szczęściu, o tym, że dla każdego jest ono czym innym, i – o tym, że tak mam być. Jest również opowieścią o pamięci, która czasem płata nam figle, ale i którą zdarza nam się manipulować, próbując coś udowodnić sobie albo najbliższym, tak jak Babcia wciąż wspomina swojego kochanka, którego jednak zostawiła dla ojca Mii. Nie dowiemy się – dlaczego. Pyta w którymś momencie udręczona Mia swojego ojca (Janusz Łagodziński), czy żałuje, że założył rodzinę, że to wszystko się potoczyło właśnie tak. Oliwer jednak na to pytanie nie odpowiada. Czy na tak zadanie pytanie w ogóle jest jakakolwiek odpowiedź?
To jest bardzo fajny spektakl i niniejszym bardzo proszę p. Iwonę Kempę o częstsze zarobkowanie w Warszawie. Dziękuję z góry!