EN

7.12.2021, 10:38 Wersja do druku

Listy z domu niewoli

„Głosy nowej Białorusi" Andrieja Kuriejczyka w reż. Łukasza Kosa z Teatru Modrzejewskiej w Legnicy na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Łukasz Czarnecki w Gazecie Polskiej Codziennie.

fot. Karol Budrewicz

5 grudnia legnicki Teatr im. Heleny Modrzejewskiej zaprezentował w Krakowie w ramach festiwalu Boska Komedia inscenizację sztuki „Głosy nowej Białorusi" białoruskiego dramaturga Andrieja Kuriejczyka w reżyserii Łukasza Kosa. Utwór to niezwykły, bo wszyscy bohaterowie są autentycznymi ludźmi, którzy podzielili się z autorem traumatycznymi wspomnieniami z okresu represji, które spadły na naszych wschodnich sąsiadów po sfałszowanych wyborach prezydenckich z ubiegłego roku.

Spektakl  został  wyprodukowany przez Teatr im. H. Modrzejewskiej   w Legnicy i Instytut Adama Mickiewicza. - Z Białorusinami łączą nas wspólna historia, marzenia o wolności, wartości i kultura - mówi „Codziennej" Barbara Schabowska, dyrektor instytutu.

Kuriejczyk, tworząc tekst sztuki, dał głos swoim rodakom. W efekcie legniccy aktorzy wcielają się w realnie istniejące osoby, a słowa, które padają z ich ust, są wiernym powtórzeniem ich opowieści. Przed monologiem każdego z biorących udział w inscenizacji artystów podawane są personalia autentycznego człowieka, a na małym ekranie w rogu sceny wyświetlany jest jego portret. Słowa padające ze sceny niosą ze sobą wyłącznie prawdę, prawdę brutalną i podawaną bez znieczulenia. Teoretycznie każdy z nas wie o brutalnych działaniach reżimu Łukaszenki. Jednak nawet to nie jest w stanie przygotować na konfrontację z osobistymi historiami zwykłych ludzi, którzy zetknęli się z nikczemnością i sadystycznym okrucieństwem władz własnego kraju, a których jedyną winą była miłość do ojczyzny. Poznajemy m.in. opowieść chorego na serce pobożnego chrześcijanina, którego zatrzymano, gdy jechał do centrum Mińska, by się tam pomodlić, wielokrotnie rażono paralizatorem, omal przy tym nie zabijając. Słyszymy o młodych dziewczynach, których pięćdziesiątkę wciśnięto do czteroosobowej celi (sic!), ludziach porywanych z ulic i oficerze milicji, który grupie zatrzymanych mówił: „Spaliłbym was wszystkich żywcem". Na koniec odczytany zostaje fragment listu do matki wysłanego przez działacza społecznego z Lidy, zesłanego do kolonii karnej. Wyraził w nim nadzieję na rychły upadek reżimu i powrót do domu. Niestety, autor wiadomości ze swymi bliskimi już się nie połączy, krótko po jej napisaniu został zakatowany na śmierć.

fot. Karol Budrewicz

Cóż więcej można napisać? Oglądając spektakl, przeżywa się wstrząs - potworny i skręcający wnętrzności, wstrząs, który sprawia, że po wyjściu z teatru fragmenty usłyszanych historii wciąż brzmią w naszych głowach, a dłonie zaciskają się w pięści z bezsilnej wściekłości - bo oto o rzut kamieniem od naszych domów dzieją się sceny jak z III Rzeszy, a my nic nie możemy na to poradzić.

Tytuł oryginalny

Prawda bez znieczulenia Listy z domu niewoli

Źródło:

Gazeta Polska codziennie Nr 244