"Korespondencja" Tadeusza Różewicza oraz Zofii i Jerzego Nowosielskich to historia pięknej, zawiązanej tuż po wojnie, w Krakowie, przyjaźni, to fascynująca, rozpisana na głosy i glosy opowieść na temat sztuki, ale i codziennego życia - zwłaszcza wielkiego poety, bo to jego listy dominują - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.
Dysproporcja jest ogromna. Z 380 kartek i listów z lat 1963-2002 (acz naprawdę ostatni zachowany list Nowosielskiego, będącego już w złej formie, pochodzi z czerwca 1998 roku i wtedy ta korespondencja się urywa) aż 335 napisał Tadeusz Różewicz. Jak wyznał, pisanie do Nowosielskich było rodzajem nałogu, koniecznością pierwszej potrzeby. "W listach Różewicza - jak w jego wierszach - poezja miesza się z prozą, reporterski zmysł, ironiczne wyczucie paradoksu z przenikliwą intuicją i śladem wzruszenia" - pisze we wstępie Krystyna Czerni, która całość opracowała. I wylicza: "Jest więc mowa o praniu, jedzeniu kiszonej kapusty i kiełbasy, o ziółkach, badaniach, sanatoriach i mikrobach. A też o najnowszych lekturach i snach, programach telewizyjnych, zwiedzanych muzeach i ogrodach. Wrażenia z filmów i wernisaży obok przeżyć z wizyty w zoo. (...) Dyskusje o Lutrze i Bławatskiej, Leśmianie i Wajdzie, o Czapskim, Lebensteinie i Kantorze". Nie ma nato