- W tej chwili ludzie walą do teatrów - uciekają do nich, ale nie do tych, które próbują być trybuną polityczną. Widz chce odpocząć w teatrze albo usłyszeć coś, czego nie spotyka na co dzień w telewizji, w życiu politycznym - mówi Jan Englert, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie.
Byłem wychowywany w duchu fairplay - dziś granie fair jest traktowane jako coś oderwanego od rzeczywistości. W polityce to coś normalnego, ale przeniosło się na inne dziedziny życia. Często pan mówi, że nie lubi wywiadów. W ostatnim czasie jednak pan ich udziela - jakby uważał pan, że przy okazji 250-lecia Teatru Narodowego i obchodów teatru publicznego, które były wielkim wydarzeniem 2016 r., nie został pan dostatecznie wysłuchany. W czym rzecz? Jan Englert: Może wynika to z tego, że w czasie tego jubileuszu, ale nie tylko, okazało się, że nie mamy żadnej potrzeby uczestniczenia w życiu środowiskowym. Nie ma już rodziny teatralnej - jako aktorzy, reżyserzy, dyrektorzy nawet się wzajemnie nie oglądamy ani nie słuchamy. W stanie wojennym - podczas aktorskiego bojkotu - miałem poczucie, że jesteśmy, my, artyści, w jednej sprawie razem, że jesteśmy rodziną. A później z dnia na dzień, z minuty na minutę coraz bardziej się to rozjeżdż