EN

8.03.2007 Wersja do druku

Jak cicho jest spotkać Mima

Mim nie gra bez słowa, lecz poza słowem. Pantomima jest sztuką świadomego milczenia. XX wiek pogrzebał słowo służące propagandzie i wskazywaniu ofiar. Triumf sztuki mimu był konsekwencją dewaluacji mowy - pisze Karolina Kirsz w Polityce.

Lata pięćdziesiąte, wrocławskie ZOO. Pewien człowiek całymi dniami obserwuje klatkę z pawiami. Wkrótce potem Henryk Tomaszewski (1919-2001), bo o nim mowa, solista Baletu Opery Wrocławskiej, przeniesie zdobyte w ogrodzie zoologicznym doświadczenia na scenę. W końcu porzuci balet na rzecz najdziwniejszej ze sztuk - sztuki mimu. Oczywiście Tomaszewski - nie było u nas innej drogi, mówi Elżbieta Pastecka, artystka pantomimy i wykładowca (m.in. w warszawskiej Akademii Teatralnej), kierownik artystyczny Studia "MimArt". W ojczyźnie mimu, Francji, rozwinęła się tradycja solowa, Teatr Pantomimy to polski wynalazek. O odmienny charakter rodzimej sztuki zadbała władza, odmawiając wysłania Tomaszewskiego na stypendium do Paryża. Skazany na izolację, mocą własnych doświadczeń stworzył teatr niezwykły. Pierrot, Bip i Chaplin Europa pokochała sztukę mimów w 1947 roku, po filmie "Komedianci" z Jean Louisem Barraultem (1910-1994) w roli Pierrota Deburau. Ale

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jak cicho jest spotkać Mima

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka online

Autor:

Karolina Kirsz

Data:

08.03.2007