3 listopada wystosowałam do Marszałka Województwa Wielkopolskiego (również do wiadomości ZASP) poniższy list. Ponieważ od żadnego z adresatów nie otrzymałam jakiejkolwiek odpowiedzi, a dziś kolejny dziennikarz lokalnej, poznańskiej Gazety Wyborczej opublikował kolejne jednostronne sprawozdanie z wyborów na dyrektora Teatru w Gnieźnie zdecydowałam się upublicznić mój list.
Bezpośrednim impulsem była hipokryzja, jaka wypłynęła z dzisiejszego internetowego wydania Gazety Wyborczej. Na pierwszej stronie znajduje się szumna zapowiedź "Mniej szumu, więcej faktów". W nowej kampanii Wyborcza.pl mówimy o prawdziwym dziennikarstwie, natomiast w lokalnym dodatku artykuł powtarzający opierającą się głównie na anonimowych głosach jednostronną narrację o rzekomym podziale w zespole gnieźnieńskiego teatru: "Podzielony zespół, dyrektorka dostaje czerwoną kartkę. Znamy kulisy konkursu na nowego szefa teatru w Gnieźnie". Oto mój list sprzed miesiąca:
Szanowny Panie, Szanowni Państwo,
pozwalam sobie zwrócić Państwa uwagę na sprawę, która może wydawać się marginalna w kontekście całości życia teatralnego w Polsce, lecz wydaje mi się bardzo niepokojąca, a równocześnie symptomatyczna dla ocen etycznych oraz procesów decyzyjnych dotyczących artystów scen polskich. Rok temu, we wrześniu 2024 roku, w poznańskiej edycji „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł, w którym aktorka Teatru Fredry w Gnieźnie Martyna Rozwadowska oskarżyła aktora tego samego teatru Rolanda Nowaka o przemoc, jaką miałby wobec niej stosować. Przez trzy sezony począwszy od 2019 roku pracowałam w tym teatrze, mam więc wiedzę na temat tego, jak wyglądały relacje między pracownikami w okresie, który Rozwadowska wskazywała jako czas stosowania wobec niej przemocy. W związku z tym mam poczucie, że nie powinnam milczeć na temat złożoności sytuacji, która została opisana w artykule „Gazety Wyborczej”, a potem została powtórzona przez inne media.
Mimo iż moje rozstanie w 2022 roku nie nastąpiło w miłej atmosferze, próbowałam, przy pomocy środków, jakimi dysponowałam (komentarz pod tekstem, rozmowa z autorką publikacji) przekazać bardziej zniuansowany obraz sytuacji w Teatrze Fredry. Niestety nic z informacji, jakie przekazałam, nie znalazło się w kolejnym materiale przygotowanym przez tę samą dziennikarkę, która tym samym przedstawiła nie tylko jednostronny, ale i zmanipulowany obraz konfliktu, jaki stworzyła sama Rozwadowska w Teatrze Fredry. Ten i następne artykuły oraz kolejne wypowiedzi Rozwadowskiej stały się powodem pomawiania w przestrzeni publicznej Rolanda Nowaka, a także dyrektor tego teatru – Joanny Nowak oraz innych pracowników tej instytucji, którzy zdecydowali się przedstawiać inny obraz sytuacji niż ten wykreowany przez Rozwadowską. Mimo iż w momencie wybuchu afery od przeszło dwóch lat nie byłam pracownikiem Teatru, zostałam przez nią wciągnięta w ten konflikt, zanim jeszcze publicznie zdecydowałam się zabrać głos w obronie dobrego imienia instytucji, które współtworzyłam w trakcie mojej pracy. Moje nazwisko i osoba zostały przywołane w donosach do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego jako przykład podejrzanych działań dyrektor Nowak, która – zdaniem autorki – zatrudniła mnie w teatrze ze względu na prywatną znajomość. Nie jest to prawdą, nie utrzymywałam i do dziś nie utrzymuję towarzyskich kontaktów z dyrektor Nowak, a fakt zatrudnienia zawdzięczałam przede wszystkim awaryjnej sytuacji, w jakiej znalazł się Teatr (odejście z dnia na dzień kierowniczki Działu Marketingu) oraz – jak przypuszczam – także mojej fachowości jako kulturoznawcy-teatrologa oraz czynnego recenzenta teatralnego.
Szybko stało się oczywiste, że oskarżenia dotyczące Rolanda Nowaka były jedynie pretekstem, a celem prawdziwym celem ataku była dyrektor Nowak. Także partner Rozwadowskiej Paweł Siwiak – aktor Teatru Polskiego w Poznaniu rozsyłał donosy na mnie do Urzędu Marszałkowskiego, dyrekcji Instytutu Kulturoznawstwa, gdzie pracuję, oraz Rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Dlaczego tak szczegółowo opisałam tę sytuację? Głównym powodem jest to, że nie jest to jedyna sprawa, gdzie przy pomocy medialnej nagonki, w jakiej nie wnika się w szczegóły, powody i fakty, nie tylko dokonuje się publicznego linczu na ludziach teatru, lecz staje się to środkiem do objęcia dyrekcji scen teatralnych, bądź usunięcia kogoś z pracy w teatrze. Zgodnie ze współczesnym modelem kulturowego „sejftyzmu”, jakiekolwiek – nawet fałszywe oskarżenia – stają się rzekomym dowodem przemocy. Dla przykładu: scena, którą z takim przekonaniem odgrywała Rozwadowska na Kongresie Kultury w 2025 roku była fragmentem spektaklu „Historia przemocy” Eweliny Marciniak (którą Rozwadowska też usiłowała wciągnąć w swoją prywatną wojnę z dyrektor Nowak) i to postać męża, a nie Roland Nowak, mówiła o „pierdzeniu”. Przywołuję ten epizod celowo, ponieważ nierozgraniczanie między aktorem a graną przez niego postacią otwiera z jednej strony drogę do wybuchu wielu podobnych „afer”, z drugiej strony może prowadzić do prewencyjnej autocenzury wśród twórców. Brak wyjaśnienia tego rodzaju przypadków i przyjmowanie ich za dobrą monetę może mieć bardzo istotny wpływ na sytuację pracy w polskim teatrze, kiedy to, co przydarza się postaci, traktowane będzie jako zachowania ze strony osoby aktora.
(Fragment z raportu Komisji Antymobingowej: „Roland Nowak i Rozwadowska mieli tam „bardzo szczególną i intymną rolę, która była szczegółowo zaplanowana. W jej trakcie Pani Martyna miała złapać aktora za pasek i próbowała zdjąć mu spodnie. Aktor miał się wystraszyć i uciec. W trakcie spotkania omawiającego próbę Pan Nowak miał zwrócić uwagę Pani Rozwadowskiej, że sobie tego nie życzy. Po tej sytuacji Pani Martyna miała przez miesiąc się do niego nie odzywać. Pan Nowak twierdzi, że opisane przez skarżącą okoliczności dotyczące sceny „kanapeczka” są kłamstwem. Twierdzi, że to wszystko było tego dnia, kiedy próbowała mu ściągnąć spodnie i łapała za rozporek. Tekst o 'pierdzeniu w twarz' to, jak twierdzi aktor, cytat ze słów jego postaci. W tekście scenopisu faktycznie była mowa o pierdzeniu. Brak jest relacji innych świadków w tym zakresie”.)
Innym efektem pozostawiania bez konsekwencji tego rodzaju „performansów aferowych” może stać się sterowanie życiem teatralnym przez osoby zdeterminowane, by prowadzić prywatne rozgrywki mające na celu destabilizowanie konkretnych scen, czego przykłady można zaobserwować obecnie w Wielkopolsce, kiedy dwie te same dziennikarki, po kolei atakują tym samym argumentem o przemocy w teatrze (nie mnie rozstrzygać, czy prawdziwym, czy nie) prowadzących poszczególne sceny, co zwykle zbiega się z końcem kadencji i nie sposób postrzegać tego inaczej, niż jako próbę wpłynięcia na wyniki konkursu na stanowisko dyrektora.
Czy rzeczywiście środowisko powinno przyjmować bez żadnej reakcji próby osiągania korzyści z rozpowszechniania pomówień? By nie być gołosłowną przywołam fragmenty raportu niezależnej komisji na temat sytuacji Teatru Fredry, w której autorzy – prawnicy zajmujący się mobingiem – przeprowadzili rozmowy ze wszystkimi pracownikami Teatru Fredry. Weszłam w posiadanie tego Raportu w wyniku wykorzystania prawa dostępu do informacji publicznej, ponieważ było to jedyne potwierdzenie, poza moimi własnymi słowami, że moje publiczne wypowiedzi ukazują nieprawdę w ocenie sytuacji w Teatrze Fredry, co stanowiło sedno donosu Siwiaka na mnie do władz uniwersyteckich, który stał się podstawą do wszczęcia wobec mnie postępowania dyscyplinarnego (po zapoznaniu się z faktami Rzecznik Dyscyplinarny UAM odmówiła wszczęcia postępowania).
Działania wobec mnie bardzo dobrze pokazują schemat działania Rozwadowskiej i jej partnera: mają na celu rozpowszechniać nieprawdę a potem wciągając w swoją prywatną rozgrywkę przeciw konkretnym osobom odpowiednie organy instytucji zmusić tego, kto im się przeciwstawia, by przestał angażować się w sprawę, przy pomocy której pragną osiągnąć swoje własne cele – odmiana praktyki SLAPP (Strategic Lawsuit Against Public Participation).
Obraz, jaki się wyłania z wypowiedzi pozostałych pracowników Teatru Fredry, jest diametralnie różny od tego przedstawionego w artykułach prasowych i rozpowszechnianego przez Rozwadowską, pokrywa się natomiast z tym, co sama zaobserwowałam odnośnie jej zachowań podczas pracy w Teatrze Fredry. Pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów.
1. „(…) w trakcie próby Pani Rozwadowska komentowała sytuacje, kiedy ten [Nowak] był przez inną aktorkę oblewany wodą, rzucany kubkiem czy długopisem (gra aktorska) słowami 'ciekawe kiedy Roland nie wytrzyma, ciekawe kiedy wybuchnie, no ciekawe'. (…) Świadek zaczął podejrzewać, że ta sytuacja mogła być zainscenizowana przez Panią Martynę”.
2. „Jeden ze świadków powiedział, że w trakcie próby Pan Nowak zezłościł się na choreografa. Wówczas Pani Rozwadowska miała mu powiedzieć coś prowokującego i aktor wybuchnął. Ruszył w jej kierunku. Świadek zeznał, że nie widział, aby w tej sytuacji Pani Rozwadowska była przestraszona. Wydawała mu się wręcz niewzruszona. W odczuciu tego świadka, nie było żadnej próby kopnięcia przez Pana Nowaka. Świadek widział prowokacyjne zachowania ze strony Pani Rozwadowskiej”.
3. „Inny świadek zdarzenia stwierdził, że była to prowokacja ze strony Martyny i innego aktora. O zachowaniu Pana Nowaka powiedział 'Tam była taka bezradność i wybuch, ale nie było tam żadnej przemocy fizycznej'. Nie było zdaniem świadka ataku, czy próby kopnięcia. Bardziej wyraz bezradności”.
4. „Zdaniem świadka, Pani Martyna potrafi tak prowokować Pana Rolanda, żeby nie wytrzymał. Ma na to sposób. Świadek twierdzi, że Pani Martyna rozpowiadała prywatnie o rzekomej przeszłości Pana Rolanda, że kogoś pobił – mówiła, że „coś z tym trzeba zrobić”. Potrafiła przekonywać ludzi do siebie i do swoich opinii – tak też było w przypadku budowania wizerunku Rolanda. Świadek nie wie skąd wynikała niechęć skarżącej do Pana Rolanda. 'Oni się wcześniej nie znali, także nie mogło to wynikać z osobistych uprzedzeń'. Świadek przypuszcza, że może to wynikać z faktu, że Pan Nowak jest aktorem z pewnym doświadczeniem i autorytetem”.
5. „Pani Martyna okazywała niechęć wobec Pana Rolanda (...). Twierdzi, że często o nim mówiła negatywnie. Często mówiła, że Pan Roland jest 'dyrektorowy'”.
Podobnie sytuacja wyglądała wobec zarzutów Rozwadowskiej dotyczących dyrektor Nowak.
„Zdecydowana większość świadków nie widziała jakichkolwiek niewłaściwych zachowań Pani Nowak wobec skarżącej. Wręcz przeciwnie, często wskazywali, że to skarżąca miały zły stosunek do swojej przełożonej i podejmowała liczne działania w celu jej zdyskredytowania. Jeden ze świadków zeznał, że nie wie czym się motywuje Pani Martyna, ale od samego początku miała pretensje do Pani Dyrektor. Już po roku urzędowania inicjowała pisma przeciwko Pani Dyrektor w związkach zawodowych. Inny świadek zeznał, że nie było na pewno ze strony Pana Rolanda i Pani Joanny żadnego mobbingu, czy czegoś podobnego. Wskazał on, że skarżąca w mediach przekazuje, że prosiła współpracowników o pomoc – jednak nikt sobie nie przypomina, żeby kiedykolwiek się do nich o coś zwracała. Świadek z kolei pamięta, jak Pani Rozwadowska chciała werbować ludzi, żeby zniszczyć Panią Dyrektor, usunąć ją. Miało to być w 2022 lub 2023 roku. Zdaniem świadka, od dłuższego czasu pewne działania Pani Rozwadowskiej były ukierunkowane na usunięcie Pani Dyrektor.
Kolejny świadek stwierdził, że w jego ocenie „ten mobbing mógł być, ale co najwyżej w drugą stronę – to wygląda jak staffing”. Martyna, w jego opinii, była osobą problemową. Świadek zwrócił uwagę, że skarżąca z góry zakładała, że Pani Dyrektor to jest ktoś, kto jest po drugiej stronie barykady, kto jest wrogiem. Nie zauważył, w trakcie swojego długoletniego zatrudnienia w Teatrze, żeby Pani Martyna była przez dyrekcję gorzej traktowana. Słyszał z kolei, nawet od Pani Martyny, że zniszczy Dyrektorkę i Pana Rolanda. Świadek uznał, że w pewnym momencie te wszystkie uwagi i narzekania Pani Martyny stały się bardzo męczące. Zdaniem świadka, Pani Dyrektor dba o pracowników i również Pani Martynie często szła na rękę.
Następny świadek zeznał, że nie uważa, że Pani Martyna była gorzej traktowana przez Panią Dyrektor. Wręcz przeciwnie. Świadek nie zauważył, żeby Pani Nowak w jakikolwiek sposób źle się do skarżącej odnosiła.
Inny świadek zeznał, że na pewno Pani Martyna bardzo podburzała go przeciwko Panu Rolandowi i Pani Dyrektor. Próbowała go przekonać, że Pan Roland i Pani Joanna to największe zło. Świadek słyszał, jak Pani Rozwadowska mówiła, że zniszczy dyrekcję. Słyszał to wielokrotnie.
Kolejny świadek zeznał, że Pani Martyna często krytykowała innych – że kogoś trzeba zwolnić, że tamta/tamten sobie nie radzi, itd. Opowiedział, jak przed opłatkiem w 2022 r. Pani Martyna miała powiedzieć 'teraz idziemy na opłatek, a potem się za nią zabierzemy' (Panią Dyrektor). To zdarzenie opisało także kilku innych świadków.
Zdaniem innego świadka, od pewnego momentu rozpoczęły się naciski ze strony Pani Martyny na zespół, żeby doszukiwać się różnych rzeczy. Świadek w pewnym momencie zdystansował się od Pani Martyny, gdyż te 'manipulacje' źle na niego wpływały.
Jeszcze inny świadek zeznał, że nie zauważył zachowań mobbingowych wobec któregokolwiek z pracowników. Kiedy na szkoleniu antymobbingowym wyświetlane były typy mobberów, to przy dwóch typach tj. 'Dwugłowy wąż', 'Wieczny krytyk' zapaliła mu się czerwona lampka – pomyślał wtedy o Martynie.
Zdaniem kolejnego świadka, on sam był ofiarą prześladowania ze strony Pani Rozwadowskiej. Inny świadek powiedział, że Pani Martyna w stosunku do dyrekcji mówiła: 'Zniszczę ich, ja to załatwię, wyrzućmy ją do końca roku, mam taki plan'. Wskazał też, że Pani Dyrektor jest codziennie w pracy i że jest to fantastyczne miejsce, w którym chce się pracować (ma porównanie z innymi teatrami)”.
Te świadectwa nie miały możliwości dotrzeć do opinii publicznej z tej przyczyny, że nikt nie był zainteresowany – w imię poczucia wyższości, jakie daje identyfikowanie się z ofiarą (nawet gdy jest to samokreująca się ofiara) – przedstawieniem rzeczywistej sytuacji w Teatrze Fredry. W podsumowaniu wyników raportu znajduje się takie stwierdzenie: „Zgromadzony w toku postępowania materiał dowodowy wskazuje, że nie miały miejsce żadne zachowania o charakterze nękania lub zastraszania ze strony Pani Joanny Nowak wobec Pani Martyny Rozwadowskiej. Skarżąca w ogóle nie wskazała zachowań, które mogłyby wyczerpywać znaczenia słów nękanie lub zastraszanie. (…) Analizując zgromadzone w sprawie dowody, można mieć wrażenie, że zarzuty wobec Pani Dyrektor nie polegają na tym, że w ogóle nie rozwiązywała ona zgłaszanych problemów, ale że nie robiła tego w sposób, jaki oczekiwałaby skarżąca. Nie ulega jednak wątpliwości, że pracownik, choć oczywiście powinien mieć nieskrępowaną możliwość zgłaszania pracodawcy problemów związanych z przebiegiem zatrudnienia, to jednak nie ma możliwości wyznaczania mu kierunków działania i wymagania, żeby realizował wszystkie jego oczekiwania. (…)
Ujawnione w toku postępowania dowody są w zupełności wystarczające do stwierdzenia, że Pani Dyrektor mogła utracić zaufanie do skarżącej, która od dłuższego czasu była do niej wrogo nastawiona, podejmowała działania mające na celu zdyskredytowanie jej w oczach innych współpracowników (ale także osób trzecich) i zwolnienie jej z pracy, a nadto destabilizowała pracę całego zespołu (większość pracowników wskazywało, że współpraca z Panią Rozwadowską jest bardzo trudna). (…) Postępowanie dowodowe, a w szczególności informacje pozyskane przez Komisję w toku wysłuchania świadków, wykreowało zgoła inny obraz sytuacji, a przede wszystkim inny obraz samej skarżącej, jej zachowań i postawy.
Opinie wielu współpracowników na temat Pani Rozwadowskiej były dalece krytyczne, co powoduje, że trudno uznać ją za ofiarę. Padały stwierdzenia, że 'ona potrafi wykorzystywać swoją seksualność, żeby coś osiągnąć. Krzycząc w garderobie, że zniszczy tych ludzi, 'na pewno nie była jakąś biedną i skrzywdzoną ofiarą'.
Ktoś inny powiedział, że na pewno nie była straumatyzowaną ofiarą. Miała mówić 'Jak chcesz coś załatwić, to się naucz płakać na zawołanie'. W opinii wielu świadków, Pani Rozwadowska ma duże skłonności do manipulacji, którym część osób przyznało, że początkowo uległo.
Zdaniem wielu, Pani Rozwadowska niemal od początku była uprzedzona do Pana Rolanda i okazywała to. Celowo go prowokowała, znała jego słabe strony i w nie uderzała. Wielokrotnie miała mówić innym pracownikom, że doprowadzi do zwolnienia Pani Nowak z pracy. Dużo osób mówiło, że w trakcie prób potrafiła krzyczeć na innych, miała zdyskredytować inną, występującą gościnnie aktorkę, która była bliska rezygnacji z wystąpienia w sztuce, z innej pracownicy miała szydzić i nazywać ją 'głupkowatą'. Narzucała swoją wizję i sposób grania, nie tylko innym aktorom, ale także reżyserom, nie licząc się ze zdaniem innych. Miała być z wszystkiego niezadowolona i na wszystko narzekać. Oceniano ją jako bardzo roszczeniową osobę. Jeden ze świadków zeznał, że sam czuł się przez nią mobbingowany. Świadkowie twierdzą, że Pani Rozwadowska nigdy nie zachowywała się jak ofiara, nigdy też nie mówiła, że obawia się Pana Rolanda i że nie chce z nim grać. Wielu świadków stwierdziło, że to co zrobiła (w domyśle, nagłośniła sprawę w mediach) było niesprawiedliwe i krzywdzące dla całego Teatru. Większość zdecydowanie nie utożsamia się z jej stanowiskiem”. Doprowadziło to członków komisji do stwierdzenia, iż „analiza zgromadzonych w sprawie materiałów dowodowych wyklucza mobbing i dyskryminację wobec Pani Martyny, ale ujawnia naganne zachowania skarżącej mogące nosić znamiona mobbingu wobec Dyrektor J. Nowak, a w najlepszym wypadku naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych. Potajemne nagrywanie rozmów, anonimowe, powtarzające się donosy, które zawierały transkrypcję owych nagrań, uporczywe krytykowanie, również publiczne, wszelkich działań dyrekcji, prowadzenie obiektywnie nieadekwatnych do faktycznych relacji zawodowych w Teatrze ataków medialnych, uporczywe skargi do wielu instytucji, manipulacje, dyskredytowanie przełożonego w oczach innych i oczernianie go, publiczne komentowanie jego decyzji, to nie tylko naganne zachowania dające wszelkie podstawy do utraty zaufania wobec pracownika, ale także stanowiące naruszenie podstawowych obowiązków pracownika, który jest zobowiązany do przestrzegania zasad współżycia społecznego oraz dbania o dobro zakładu pracy. Bez wątpienia, Pani Rozwadowska swoim zachowaniem naruszyła te obowiązki, bezpodstawnie zakładając, że pracownik ma niczym niekrępowane prawo dyskredytowania i podważania decyzji pracodawcy.
Niektóre z opisywanych przez świadków zachowań skarżącej, nie tylko mogłyby, ale wręcz powinny, spotkać się ze zdecydowaną reakcją pracodawcy. Inną kwestią (choć to oczywiście na marginesie analizy Komisji) jest fakt, że w stosunku do samej skarżącej pojawiły się zarzuty stosowania mobbingu”. Ja także, na podstawie własnego doświadczenia, mogę potwierdzić, iż byłam obiektem działań Rozwadowskiej mających na celu wyprowadzenie mnie z równowagi oraz roztaczanie wokół mnie wrogiej atmosfery przez przekazywanie przez osoby trzecie przełożonym nieprawdziwych zarzutów dotyczących mojej pracy i osoby, które znalazły się także w donosach do Urzędu Marszałkowskiego.
Za bardzo istotne uważam, iż w czasie kiedy dezinformacja stała się bronią w kształtowaniu obrazu świata, środowisko teatralne powinno się jej przeciwstawiać, pozostając w opinii publicznej nie tylko arystokracją ducha, ale też intelektu. Sterowanie życiem teatralnym polskich instytucji za pomocą dezinformacji nie powinno mieć miejsca, szczególnie kiedy służy to wyłącznie zaspokajaniu ambicji bądź partykularnych interesów jednostek mających cechy manipulatorów, dla których własne zaspokojenie i potrzeba podporządkowywania innych są naczelnymi zasadami postępowania.
Dawanie wiary takim manipulującym dezinformacjom szkodzi nie tylko obrazowi życia teatralnego w Polsce, gdzie w oparciu o pojedyncze incydenty, nierzadko nieweryfikowalne, tworzy się przekonanie, że w instytucjach teatralnych mamy do czynienia z systemową przemocą. Szkodzi to także innym członkom tego samego środowiska, którzy bywają nie tylko pomawiani i poddawani infamii, lecz odbija się to także na ich życiu zawodowym. Dbając o bezpieczeństwo faktycznych ofiar nie można bezkrytycznie, bez poznania różnych świadectw, używać argumentu o przemocy w teatrze jako czynniku jednoznacznie rozstrzygającym każdą sytuację konfliktową. Nie można dopuścić do tego, by tak sterowane manipulacje stawały się powszechnym środkiem do przejmowania władzy w polskich teatrach, by osoby używające dezinformacji i manipulacji, osiągały dzięki nim korzyści polegające nie tylko na uzyskaniu społecznego poparcia, ale także konkretnych funkcji. Stąd wynika mój apel do władz ZASP, by wdrożyć procedury i standardy uniemożliwiające osiąganie prywatnych korzyści z bezkarnego rozpowszechniania dezinformacji i przy jej pomocy sterowania nie tylko opinią publiczną, ale także władzami, które poprzez fakt bycia organem założycielskim mają faktyczną władzę nad teatrami.
Z poważaniem
dr hab. prof. UAM Joanna Ostrowska