EN

29.02.2024, 16:03 Wersja do druku

Gitara flamenco, ognisty taniec i andaluzyjski śpiew

„Ogrody Hiszpanii” w reż. Nadii Mazur, pokaz w PROMIE Kultury Saska Kępa w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Elżbieta Petryka

Hiszpański poeta, dramaturg, malarz, kompozytor i pianista Federico García Lorca od dzieciństwa zafascynowany był muzyką andaluzyjską – canto flamenco, która wywarła ogromny wpływ na jego twórczość, zarówno literacką, jak i kompozytorską. Wirtuoz gitary i fortepianu oraz zbieracz melodii ludowych, głęboko zanurzony w klimacie południowego regionu Hiszpanii, tak pisał o tancerce flamenco: „Pośród motyli czarnych dziewczyna kruczowłosa, trenem mgły owinięta, iskrzącym się jak rosa. Dokąd tak zwiewnie kroczysz, rytm gubiąc, siguiriya? Czy księżyc ból twój wzmaga, żal cierpki jak cytryna?”. Jego utwory, ich nastrój i treść oraz tradycyjne kompozycje hiszpańskie, a także andaluzyjska specyfika cante jondo (śpiew głęboki, wymagający szczególnej techniki głosu) zainspirowały czwórkę artystów do stworzenia niezwykłego widowiska muzycznego. Dźwięki gitary, śpiew i taniec przenoszą widza do Granady i jej wygrzanych słońcem ogrodów – tytuł spektaklu został zaczerpnięty z kompozycji Manuela de Falli, „Noce w ogrodach Hiszpanii” („Noches En Los Jardines De Espana”), gdzie leniwy wiatr niesie echa egzotycznego tańca. Autorka projektu, Nadia Mazur (Maria La Campana), wybrała wprawdzie dzienną odsłonę klimatów Andaluzji, jednak w niczym nie burzy to wyrafinowania rytmów i melodii, a muzyczne stylizacje mogą kołysać zarówno w południe, jak i o północy.

„Gitara płacze: […] jak gorący piasek południa do chłodu białej kamelii, jak strzała bez swego celu, jak wieczór bez zorzy poranka, jak ptak siedzący na drzewie do swego konającego kochanka” – pisał hiszpański poeta. Przewodnikiem w magicznej wyprawie do krainy Al-Andalus jest gitarzysta. To on stanowi oś, centralny punkt wokół którego pani reżyser, Nadia Mazur – choreografka, tancerka flamenco, instruktorka tańca, absolwentka hiszpańskiej Fundación Cristina Heeren w Sewilli buduje spójną opowieść. Koncert składa się z dziesięciu krótkich epizodów, ale tak naprawdę czasem trudno oddzielić je od siebie. Chociaż artyści prezentują różne style, podkreślając je strojem, światłem, całość zachowuje dramaturgiczną, czytelną jedność. Zespolone barwą, idylliczną wizją krajobrazów, nastrojem i wizerunkami bohaterów muzyczne obrazy są zrozumiałe dla każdego.

W kameralnej przestrzeni PROMU Kultury zaczyna się prawdziwa uczta dźwiękowa, rozedrgana i pełna emocji. Na scenie zasiada Jakub Wagner, autor aranżacji i gitarzysta, a obok pojawiają się piękne kobiety. A może to tylko wytwory jego wyobraźni, przywołane drżeniem strun i rytmem melodii? „Sevillanas del siglo XVIII” Federico Garcíi Lorki przepełnia dźwięk kastanietów, stukot obcasów, śpiew i oczywiście melodia gitary. Jakub Wagner podąża za autorem sevillany najpierw powściągliwie, by stopniowo przyspieszać, rozgrzewać scenę i widownię maestrią brzmień. Monica Clavijo, wybitna śpiewaczka flamenco, prezentuje autentyczny, przepełniony andaluzyjskim folklorem styl, który zestawiony z sopranem Beaty Kraski-Kosiary intryguje jeszcze bardziej. Tak ciekawe połączenia artyści prezentują publiczności przez cały czas, choć solowych występów też nie braknie. Towarzyszy im taniec Nadii Mazur, pogodny nastrój, wprowadzony przez delikatność kontrastującą z ogniem stepów i uderzeniami kastanietów.

Niesamowity, pełen rytmów i dźwięków flamenco krajobraz przemawia jeszcze mocniej w „Farruce de Lucía”. Paco de Lucía, a właściwie Francisco Sánchez Gómez, wykonał ten utwór z towarzyszeniem orkiestry i zamieścił go w piątym solowym albumie. Jakub Wagner prezentuje wersję surową, która mocniej podkreśla urodę i moc tańca. Tancerka chłonie dźwięki i z ich zrozumienia wyprowadza niezapomniany ruch, pełen ekspresji, dynamiki oraz wymagających, skomplikowanych stepów. W kolejnych epizodach Nadia Mazur zadziwi widza jeszcze kilkukrotnie swymi niepowtarzalnymi choreografiami i ich bogactwem stylistycznym.

 “Granada, tu tierra está llena de lindas mujeres de sangre y de sol”. W popularnym utworze Agustína Lary „Granada” rządzi śpiew. Wibruje lżejszymi nutami i pulsującym rytmem, wzruszający i piękny, czysty i prosty, a mimo to pełen wirtuozerii.

W czwartej impresji artyści ponownie budzą wrażliwość oglądających, zarażając autentycznym duende, czyli duchem flamenco. W “Café de Chinitas” Federico García Lorca przemawia do słuchacza w rytmie tradycyjnej petenery. W Café Cantante, gdzieś na południu Hiszpanii, tancerka stara się uwieść swym ruchem każdego, kto podziwia jej zmysłowy, nieco melancholijny występ. Bajkowy, pełen ekspresji taniec nie byłby możliwy bez śpiewu. Specyficzny dialog – tancerki i śpiewaczki – ma zadziorny charakter, ale jego fantazyjność łagodzi każdy spór.

Cudna „La Tarara” Federico Garcíi Lorki w interpretacji Moniki Clavijo zachwyca nawet tych, którzy po raz pierwszy słyszą tak głęboki śpiew. Jej głos o barwie aksamitu pozwala poczuć zapach i smak andaluzyjskich, rozświetlonych gwiazdami, upalnych nocy i rozśpiewanych za dnia ogrodów. Śpiew skrzy się autentycznymi uczuciami, ciepłe brzmienia muzyczne łączą się z głębokim, mocnym dźwiękiem gitary, który wywołuje dreszcze.

Dreszcze pozostaną, ponieważ przychodzi czas na solowy popis Jakuba Wagnera – „Homenaje al Maestro Cabeza”. Wirtuozerskie umiejętności, zrodzone z wielkiej pasji i wytrwałej pracy, przynoszą wspaniały rezultat – wyrazisty, pulsujący rytm wraz z energią, gwałtowną dzikością i płynną, zmienną ekspresją.

„Granaínas” to z kolei oddech dla tancerki, ale nie dla śpiewaczek – ponownie pokazują, co potrafią wyczarować głosem. Ogniem, wyczuciem, zmysłowością wypełniają tradycyjny utwór.

Tarantos wymaga odpowiedniej oprawy, dlatego Mónica Clavijo zostaje na scenie. Znów pojawia się na niej Nadia Mazur. W tańcu prezentuje bardzo trudne stepy, które zachwycają publiczność. Jest zmienna – lekka i wesoła, potem w parę sekund przemienia się w dumną, poważną kobietę. Szybkie, ostre zwroty łagodzi giętkością, a jej ruchy, mimo swej dynamiki mają w sobie lekkość i finezję. Wszystkie te wrażenia – przemyślane i jednocześnie spontaniczne – płynnie wydobywa z ciała.

Przedostatnia scenka zachwyca brzmieniem śpiewu i gitary, emocjami i żarliwością. W „El Vito” Fernando Jaumandreu Obradorsa klasyczny śpiew Beaty Kraski-Kosiary nie kłóci się wcale z „grzeczną” klasyką. Charakteryzuje go świeżość w barwie i subtelność, nowoczesne rytmy niosą namiętność i zmysłowość, porywają i kołyszą.

Na zakończenie Nadia Mazur prezentuje smakowite, radosne alegrías. Jej taniec promieniuje delikatnym wdziękiem, ognistym czarem i temperamentem. Perfekcyjnie wykonane stepy, gest, płynne arabeski kreślone roztańczonymi dłońmi robią duże wrażenie. Nawet kiedy zastyga w idealnie wystudiowanych pozach, jest zachwycająca i powabnie kobieca. Niezmiennie towarzyszy jej gitara, a tradycyjna muzyka w interpretacji gitarzysty podkreśla czar, intensywność i niespotykany ekspresjonizm mowy ciała.

Starannie zaprojektowane, zjawiskowe kostiumy – tu kolejny już ukłon w stronę Nadii Mazur – znakomicie oddają charakter każdej postaci. Kryje się w nich spora szczypta namiętności pomieszanej z czarem i ognistą pasją. Eksponują dynamiczną zmienność, siłę tańca i emocjonalność śpiewu. Idealnie dopasowane do stylu i atmosfery spektaklu, wykonane zostały przez profesjonalną firmę ARDORA.

Przygotowana z wyczuciem i smakiem inscenizacja, porywająca muzyka, śpiew wysokiej klasy oraz perfekcyjne, dopracowane w szczegółach choreografie, znajdujące odzwierciedlenie w tętniącym życiem tańcu, zasługują na wielkie brawa. Olé!

Tytuł oryginalny

Gitara flamenco, ognisty taniec i andaluzyjski śpiew

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

29.02.2024