„Dolce vita” Julii Holewińskiej i Kuby Kowalskiego w reż. Marcina Hycnara w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Marcello właśnie kupił na kredyt kawalerkę przy Zbawixie, jego związek z Emmą (Monika Pawlicka) ma nie tylko na fb niejasny status, a w dokończeniu debiutanckiej książki o życiu Warszawy przeszkadza mu praca, jest bowiem jak na hipstera przystało – copyrighterem. Jest niedziela, a naszego bohatera po szalonej nocy męczy kac. Świat nie daje Marcellowi odpocząć, z niezapowiedzianą wizytą zjawiają się rodzice (świetne role Joanny Jeżewskiej i Leona Charewicza), kochanka (bezbłędnie zmieniająca skórę niczym kameleon – Katarzyna Dąbrowska), a to przyjaciele – para gejów – Darek i Marek (Marcin Bubółka i Szymon Roszak). Jak się ta okropna niedziela skończy?
Nienajlepszy niestety sezon Współczesny kończy spektaklem wprost olśniewającym. Rzecz jest fantastycznie napisana, brawurowo zagrana, momentami naprawdę bardzo zabawna, choć ta opowieść - o tym, że dorosłość to nie zawsze dojrzałość - jest jednak trochę gorzka. Bo przecież Paula… Bo Ginsberg…
Dolce Vita jest najlepszym z widzianych dotychczas przeze mnie spektakli Marcina Hycnara, z entuzjazmem doceniamy także debiutującego na Mokotowskiej Filipa Kowalczyka, który używając całej palety barw i półcieni wcielił się w naszego nieco udręczonego życiem i całą resztą bohatera.
Weź swojego trzydziestolatka do teatru. Koniecznie.