- Krytycy interesują się dziś zwykle tym, czy reżyser dotknął jakiejś narracji, która funkcjonuje w obiegu humanistycznym. Bardzo rzadko zauważa się natomiast to, co stanowi o sile teatru: dynamikę, kompozycję, ruch - wydarzenie sceniczne - mówi Leszek Bzdyl, tancerz i choreograf, w rozmowie z Szymonem Kazimierczakiem w Teatrze.
SZYMON KAZIMIERCZAK "A w maju, szanowni panowie, zwykłem jeździć na przedniej platformie tramwaju!" - pisał Julian Tuwim w wierszu Do krytyków. Od paru lat nie mogę uwolnić się od skojarzenia - być może dalekiego i irracjonalnego - spektaklu "Faktor T" Dada von Bzdülöw z tym właśnie wierszem. Tuwim zagrał z oczekiwaniami krytyki wobec artysty, dedykując im wiersz na najbardziej błahy temat, jaki można sobie wyobrazić. Z kolei wasz spektakl niejako parodiował te oczekiwania krytyki... LESZEK BZDYL Ten spektakl powstawał w napięciu między pragnieniem spotkania a awersją wobec powtarzania w kółko tych samych, rozpoznawalnych tematów, które powodują, że pojawia się coś na kształt klarownej komunikacji z widzem. Założenie "Faktora T" było oparte na tym, że czwórka wykonawców nie chce już i nie może grać tego, czego oczekuje od nich widownia - wysterowana na odbiór problemów i estetyk wałkowanych w mediach i kawiarniach. KAZIMIERCZAK Czyli czeg