EN

30.10.2020, 10:27 Wersja do druku

Czechow i kobiety

Fanki, tzw. antonówki, dosłownie oblegały jego dom. Chyba żaden pisarz nie miał ich więcej. Stały pod płotem i wypatrywały go godzinami. W całym życiu Antona Czechowa to kobiety cierpiały przez niego bardziej niż on przez nie - o nieznanej twarzy "przyjaciela kobiet" opowiada Sylwia Frołow, autorka książki Antonówki. Kobiety i Czechow

Nie wiedziałam, że z Czechowa był taki gagatek.

Mało kto wiedział. Stąd mój pomysł na książkę. Czechow zawsze był przedstawiany jako wielki przyjaciel kobiet. Postacie kobiece kreował po mistrzowsku, wzorując się na swoich kochankach, przyjaciółkach i siostrze. Wynikałoby z tego, że rozumiał kobiety, ale.  

Ale?

Był męskim szowinistą. Wykorzystywał swój wdzięk i urodę z pełną premedytacją. A miał wszystko, czego potrzebuje atrakcyjny mężczyzna - ładną twarz, 186 cm wzrostu i zgrabną sylwetkę. Przy tym niezwykłe poczucie humoru, ogładę i wdzięk. W towarzystwie - bawidamek, choć zawsze otoczony aurą tajemniczości. Gdziekolwiek się pojawiał, wywoływał zachwyt kobiet. Chyba żaden pisarz w świecie nie doczekał się tylu fanek.

Miały nawet swoje określenie: antonówki.

Wymyślił je ktoś w rodzinie, prawdopodobnie Masza, siostra Antona. Gdy zamieszkał w Jałcie, antonówki dosłownie oblegały jego dom. Stały pod płotem i wypatrywały pisarza godzinami, co go krępowało. Miał poczucie utraty prywatności - znany nam problem współczesnych celebrytów. A gruźlica zjadała już jego ciało w trybie przyśpieszonym, czuł się bardzo źle. Antonówki pod płotem nie sprawiały mu przyjemności.  

No i wtedy miał już żonę. Czytając książkę, z początku sama dałam się nabrać, że Czechow był idealnym kandydatem na męża: mądry, dobry, przystojny, pisarz i lekarz.

Kobiety zakochiwały się w ideale. Dopiero przy bliższym poznaniu zaczynał mieć wady. Ale ja też jestem antonówką! Mimo że doskonale poznałam wady Czechowa. Dlatego często podkreślam, że nawet jeśli postępował źle, to zawsze robił to z wdziękiem.  

"Inteligentne go nie podniecały, a piękne nudziły". Niezłe wymagania.

To słowa Donalda Rayfielda, biografa Czechowa. Cytuję go, nie do końca z tą tezą się zgadzając. Wszystkie najbliższe mu kobiety były inteligentkami. Lubił aktorki, śpiewaczki, malarki, pisarki - kobiety oczytane, znające języki, bywające na światowych salonach. O Lice Mizinowej (nauczycielce języka rosyjskiego, która najpierw zaprzyjaźniła się z siostrą Czechowa Maszą - razem pracowały - a potem obsesyjnie zakochała w Antonie - przyp. red.) mówił, że nie mógłby się z nią ożenić, bo jest zbyt piękna. Stąd prawdopodobnie opinia Rayfielda. Ale według mnie to wypowiedź przewrotna - sam Czechow był przewrotny. W rzeczywistości inne cechy Liki powodowały, że nie chciał się z nią wiązać.

Już po korespondencji widać, że zadawał się z inteligentnymi kobietami.  

A jednak uważał, że ewolucyjnie kobiety stoją niżej od mężczyzn. Podkreślał, że mogą być świetnymi lekarkami, lecz nie są w stanie napisać ważnej rozprawy naukowej. Oceniał skutek, nie dociekając przyczyny. I o to do Czechowa, jako pisarza i lekarza, mam pretensję. Przecież dopiero w latach 60. XIX wieku kobiety rosyjskie dopuszczono do studiów wyższych - zresztą tylko w charakterze wolnych słuchaczek na uniwersytetach; na zachodnioeuropejskich uczelniach stało się to niewiele wcześniej. Sofia Kowalewska, genialna matematyczka i przyjaciółka Dostojewskiego, pierwsza w świecie kobieta z tytułem profesora, musiała przejść prawdziwą drogę przez mękę w swojej karierze naukowej. Nie przyjęto jej do Szwedzkiej Akademii Nauk, argumentując: dzisiaj przyjmiemy kobietę, jutro każą nam przyjąć orangutana. Podczas gdy mężczyźni mieli swobodny dostęp do edukacji od tysięcy lat! Dobrze, że Czechow chociaż zauważał, iż przyroda zmierza do równości, i jak zapowiadał - on przyrodzie nie ma zamiaru przeszkadzać.  

Przykład kobiety, która niewiele mu ustępowała w talentach i zaradności, miał cały czas obok. Mam na myśli siostrę Maszę.

Masza przybrała wobec Czechowa rolę służebną. Miała zdolności malarskie i własne ambicje, mogła wiele w życiu osiągnąć, a w pełni poświęciła się bratu. Po śmierci Czechowa prowadziła jego muzeum. Ludzkość na tym skorzystała, szkoda jednak życia Maszy. Co prawda do końca twierdziła, że dokonała najlepszego wyboru i że nikogo nigdy nie kochała, lecz ja w to nie wierzę. Dwukrotnie w imię szczęścia brata zrezygnowała z małżeństwa.

Anton zaś przyjął jej decyzje z satysfakcją, uznając, że na tym polega rola kobiety: powinna dorównywać mężczyźnie intelektualnie, jednocześnie skupiając się na opiece nad nim.

Co prawda jego relacja z żoną, moskiewską aktorką Olgą Knipper, była inna. Ale wtedy Czechow był już śmiertelnie chory. Poza tym Olga miała silną osobowość i oczywisty cel w życiu: karierę aktorską, z której nie zrezygnowałaby w imię ich miłości.  

Masza, Olga i Anton tworzyli przedziwny trójkąt.  

Olga najpierw była przyjaciółką Maszy, potem została żoną Antona. Zresztą Anton wybierał sobie kobiety z kręgu przyjaciółek i znajomych siostry, której wcześniej obiecał, że nigdy się nie ożeni. Układ miał być obustronny, dotrzymała go tylko Masza.

Dlaczego tak ustalili?

To nie była umowa pisemna, ani nawet wprost wypowiedziana. Wszystko działo się tak między słowami: ty jesteś chory, ja się tobą zajmę, jest z nami ukochana mama, razem mieszkamy i nie dopuszczamy do rodziny nikogo więcej.  

Historia Czechowów w ogóle jest intrygująca. Matka pod butem męża i szóstka dzieci wychowywana przez ojca despotę, fanatyka religijnego, który bił synów w imię Boże. Z Antona wybił wiarę na zawsze. A jednocześnie dom był przepełniony miłością - dzięki matce. Stąd duża potrzeba przebywania razem.   

Po czym Anton, jeszcze będąc studentem medycyny, zostaje głową rodziny, bo ojciec bankrut utracił wśród bliskich autorytet. Syn pisarz zarabia coraz lepiej, kupuje dla rodziny dom na wsi, z czasem nazwany "Kochaną Czechią". Na wakacje też jeżdżą razem. W listach do znajomych Anton pisze, że wszędzie zabiera ze sobą "kłębuszek rodzinny". Partnerką Antona jako głowy rodziny staje się Masza. Można więc powiedzieć, że tworzyli małżeństwo, powiedziałabym, mentalne.

Po czym nagle Anton się żeni z Olgą.

A Masza czuje się zdradzona. I to podwójnie: przez brata i przyjaciółkę.  

W sypialni Maszy wisiał wielki portret Antona. Czy jest możliwe, że była nim zafascynowana także jako kobieta?

Nie mogę stawiać takich tez, bo nie mam na to żadnych dowodów. Nigdzie w korespondencji rodzinnej czy znajomych nie znalazłam żadnej na ten temat wątpliwości.

Ale tak, to trochę dziwne, gdy siostra wiesza sobie w sypialni potężny portret brata. W jakiś sposób na pewno była w nim zakochana. W końcu traktowała Olgę jak rywalkę, odwodziła Antona od pomysłu ślubu.

Był dla niej bogiem.

Bracia Aleksander i Michaił to widzieli. Komentowali chociażby w listach, że Masza po prostu się Antona bała. Młodszy Michaił nawet próbował ją buntować, bezskutecznie. Anton też prawdopodobnie widział tę uległość siostry i ją wykorzystywał.

Masza z matką Antona nazywały Olgę "tą trzecią". Czechow przeżył z żoną tylko kilka lat, a ich małżeństwo było raczej korespondencyjne - więcej pisali, niż byli ze sobą. Ona pracowała w teatrze w Moskwie, on schorowany siedział w Jałcie z matką i siostrą. Ale umarł w 1904 roku w Niemczech, na rękach Olgi, z dala od rodziny.

Przez długi czas po ślubie Olga była wrogiem numer jeden, zwłaszcza dla matki Antona. Ale też dla wszystkich antonówek. Podobna sytuacja jak z Johnem Lennonem i Yoko Ono, którą uznano za przyczynę rozpadu Beatlesów.  

Olgę oskarżano, że uwiodła Czechowa dla kariery, co nie było prawdą. Poznał ją już jako aktorkę Moskiewskiego Teatru Artystycznego. Grali tam tylko najlepsi - prawdziwa śmietanka aktorska. No i była aktywna zawodowo niemal do końca swego długiego życia. Kochała Antona, choć na własnych warunkach. Regularnie odwiedzała jego grób. Przyjeżdżała do Jałty i razem z Maszą dbały o jego gabinet i spuściznę autorską. Było w tym coś z aktu religijnego, misterium. A po jego śmierci miała jeszcze do przeżycia 55 lat!

Masza z początku też winiła Olgę o to, że Anton umarł przedwcześnie. Ta śmierć na zawsze mogła je podzielić. Ale wcale tak się nie stało.  

Te pretensje w dużej mierze były sprawką lekarza Antona z Jałty. Mówił Maszy, że pacjent wymaga ciszy, spokoju, leżenia, a jak tylko Olga przyjeżdża, od razu robi się podenerwowany i chce jechać do Moskwy.  

W książce bronię Olgi. Uważam, że Anton miał prawo sam zdecydować, jak, kiedy i z kim u boku chce umrzeć. Był lekarzem, wiedział, że jest z nim źle, nie chciał, by matka widziała jego śmierć. Olga wywiozła go do Niemiec i bardzo ładnie się tam nim do końca opiekowała.   

Można powiedzieć, że obie z Maszą zostały wdowami po tym samym mężczyźnie.

W książce jest takie zdjęcie: na ławeczce siedzą dwie starsze panie, ubrane w podobne kwieciste sukienki i wełniane sweterki. To Olga i Masza, 50 lat po śmierci Czechowa. Rozczulające.

Obie żyły ponad 90 lat. To zdjęcie jest kadrem z dokumentu rosyjskiej telewizji, nakręconego o nich w latach 50. W filmie są przeurocze, spacerują po ogródku i wyglądają jak siostry. Ich przyjaźń była niezwykła, prawdziwa i na całe życie. Nigdy się na sobie nie zawiodły.  

Pisały do siebie przez 57 lat. To cała epoka! W 2017 roku wydano w Rosji dwa tomy ich listów. Z przypisami - ponad trzy tysiące stron. One przeżyły trzech carów, trzy rewolucje, dwie wojny światowe, czystki Stalina i jego śmierć. Oczywiście były okresy, gdy nie mogły lub nie chciały pisać. Jeśli widziałam dłuższą przerwę w korespondencji, a wiem, co się wtedy działo w Rosji, to rozumiem tę przerwę. Czytałam ich listy przez dwa tygodnie po sześć-osiem godzin dziennie. Kiedy skończyłam, to się rozpłakałam. Tak bardzo się z obiema zżyłam.  

Gdy Czechow umarł, zrobiło się dla ich przyjaźni więcej miejsca?


Na pewno. Wcześniej wszystko kręciło się wokół niego. Potem przyszły wspólne dzieci i wnuki, czyli bratankowie - bo obie własnych dzieci nie miały. Historia bratanków też jest fascynująca. Hitler, Elvis Presley, Marilyn Monroe - z nimi wszystkimi ci bratankowie mieli do czynienia.

Jak pani w ogóle rozplątała ten miłosny czechowowski węzeł? Ciężko się w jego romansach połapać. Miewał po kilka kobiet naraz.

Listy wyjaśniły mi najwięcej. To z nich wyłania się człowiek z krwi i kości.

A propos ciała - czy wiadomo, jakim Czechow był kochankiem?

Wyraźnie oddzielał miłość i seks. Miłość mu przeszkadzała w tworzeniu, stosunki płciowe - nie. Stawiając na twórczość, zrezygnował z uczuć, jednocześnie używając sobie seksualnie. Wiemy, że pierwszy raz poszedł do domu publicznego jako 13-latek, od tego czasu był stałym bywalcem burdeli. Pisywał pikantne listy do swego wydawcy Aleksieja Suworina, opowiadając o uciechach z prostytutkami. Ale tak naprawdę to nie wiem, jakim mógł być kochankiem. Nic na ten temat nie znalazłam. Kobiety w tamtych czasach o tym nie mówiły.
A może nie było o czym mówić?

Jest coś na rzeczy. Rayfield porównał Antona do geparda, bo samiec tego gatunku spółkuje zawsze z inną samicą. Ale Czechow równie dobrze mógł być w łóżku bajkopisarzem... Jest tylko jedna zachowana w listach scena: gdy był już mężem Olgi, ona dostała urlop w teatrze i przyjechała na parę dni do Jałty. Pięć dni siedzieli nago i "zajmowali się tylko miłością". Ale to też wiemy tylko od niego. Uwagę kończy słowami: "Gdy wyjechałaś, w progu stanęły antonówki".

Wiemy, że miewał problemy z potencją. I to od czasów studenckich.  

Miał 24 lata, gdy zaczął kaszleć krwią. Ale prawdopodobnie gruźlica musiała rozwijać się już wcześniej. O problemach z potencją czasem napomknął bratu lub któremuś ze stałych męskich korespondentów. Zresztą w listach do brata był bardzo dosadny. Masza po jego śmierci zaczerniła mnóstwo fragmentów i do dziś czecholodzy próbują je odczytać.

To może tam się kryje odpowiedź na moje pytanie. Doliczyła się pani, z iloma kobietami Czechow "miał okoliczność"?

Nie byłam w stanie. W książce jest rozdział, w którym staram się je wyliczyć, i nawet redaktor prowadzący w wydawnictwie proponował, żeby w dużej części ten rozdział usunąć, bo to przedmiotowe traktowanie kobiet. Sprzeciwiłam się, przecież to Anton je przedmiotowo traktował, nie ja! Czechow kojarzony jest tylko z trzema kobietami: Liką, Lidią i Olgą. A po drodze przewinął się ich cały tabun!

Zresztą z satysfakcją przyjmuję opinię mężczyzn, którzy po lekturze mojej książki też czują oburzenie wobec antyfeminizmu Antona.  

Czechow pisał, że nie miał dzieciństwa. Kobiety - poza prostytutkami - trzymał zwykle na odległość listu. Czy brutalny, despotyczny ojciec mógł mieć wpływ na to, że nie ufał kobietom i nie chciał się do nich zanadto zbliżać?  

Najbardziej autodestrukcyjny z rodzeństwa Czechowa był najstarszy Sasza, alkoholik, dwukrotnie żonaty, też z wianuszkiem kochanek. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że jego związki były toksyczne. Anton po wizytach u niego pisał, że wystarczy pobyć z Saszą i jego żoną przez tydzień, by poczuć się jak kuchenna szmata. Ale i Anton nosił w sobie dziecięcą traumę. Niewykluczone, że jego dystans do ludzi wynikał z tego doświadczenia.  

Proszę zwrócić uwagę, jak wielką wagę przykładał do ubioru. Dbał o to, by zawsze być bardzo eleganckim - ten słomkowy kapelusz, binokle, laseczka i pięknie skrojone kołnierzyki. Może miał rodzaj kompleksu, że nie wywodził się z inteligenckiej rodziny? Pisał do pewnej damy, że nigdy nie będzie tak ułożony jak jej mąż, "Wszak tatuś z mamusią handlował śledziami...". Ale ta elegancja mogła być zasłoną; nigdy nie otwierał się przed ludźmi do końca. Napisał opowiadanie "Człowiek w futerale" - o nauczycielu gimnazjalnym, szczelnie chroniącym się przed światem w futerale.  

Elegancja mogła być czechowowskim futerałem.

Czy tajemniczość i wieloznaczność jeszcze bardziej przyciągały do niego kobiety?

Na pewno. Może nawet specjalnie tę otoczkę tworzył jako swój seksapil. Pod tym względem był przeciwieństwem Dostojewskiego - skrajnego ekstrawertyka, szalejącego na punkcie kobiet i wciąż z ich powodu cierpiącego.  

Lew Tołstoj zapytał kiedyś Czechowa, czy dużo sobie poużywał w młodości. Na co ten ledwie coś wymamrotał pod nosem. A Tołstoj z dumą odparł: "Ja byłem niezmordowany". Myślę, że tych "dokonań" mieli podobną liczbę, tyle że Czechow nie lubił się chwalić.

Kto miał z kim większe problemy: Czechow z kobietami czy kobiety z Czechowem?

Kobiety z Czechowem. Bo on potrafił rezygnować bez większych skrupułów. Choć oczywiście zawsze z urokiem. Kiedy ucinał znajomość, to jeszcze nie było takie złe. Gorzej - gdy nie ucinał. Tak potraktował Likę - nie chciał z nią być, a jednocześnie stale do siebie wabił jako lek na nudę. Doprowadził ją do stanu, kiedy go błagała, by więcej się z nią nie kontaktował. A on z tego żartował i udawał, że nie wie, o co chodzi. Zbudował wiarygodną postać Niny w "Mewie". To jest Lica właśnie, której potem życie potoczyło się zgodnie ze scenariuszem tegoż dramatu. Największa tragedia wydarzyła się tuż po premierze "Mewy". Wniosek? Rozumiał nieszczęście Liki doskonale - i wciąż się nią bawił jak kot z myszą.

A pani mówi, że jest antonówką.

Z jednej strony podoba mi się fizycznie. Z drugiej podziwiam go przede wszystkim jako pisarza. Był najbardziej europejski z rosyjskich autorów. Nieskażony Rosją i poczuciem, że musi jej służyć. Mistrz krótkiej formy i puenty. Pisał ponadczasowo. Dlatego do dzisiaj jest tak popularny, zwłaszcza w teatrze. Z przyjemnością przeczytałam niedawno wypowiedź Olgi Tokarczuk, która przyznała, że wzoruje się na Czechowie.

Czechow był jakby żywcem wyjęty z kart swoich dzieł. Nim umarł, poprosił o kieliszek szampana, mówiąc z uśmiechem, że dawno go nie pił.

Tak, jest swoim własnym bohaterem. By móc go zrozumieć, trzeba sięgnąć po historię Płatonowa, Iwanowa i Trigorina - jak słusznie zauważyła i napisała na okładce mojej książki wybitna reżyserka teatralna Agnieszka Glińska.  

Był szczęśliwy w miłości?

Twierdził: My, porządni Rosjanie, pasjami lubimy takie problemy, które pozostają nierozwiązane. Miłość ludzie zazwyczaj poetyzują, ozdabiają różami, słowikami, a my, Rosjanie, ozdabiamy naszą miłość owymi fatalnymi problemami, a przy tym wybieramy najmniej ciekawe.  

Czechow pod tym względem był bardzo rosyjski.

Sylwia Frołow. Jest autorką biografii Dzierżyński. Miłość i rewolucja (2014), zbioru portretów Bolszewicy i apostołowie (2014) oraz dwóch powieści: Spojrzenia (2009), I dusza, i seks (2013). Korektorka i redaktorka, na co dzień pracuje w "Tygodniku Powszechnym"; przez kilka lat pełniła funkcję sekretarza prof. Jerzego Pomianowskiego. Mieszka w Krakowie.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.


Tytuł oryginalny

"Czechow wyraźnie oddzielał miłość i seks. Miłość mu przeszkadzała w tworzeniu, seks - nie"

Źródło:

„Gazeta Wyborcza” online

Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.

Autor:

Paulina Dudek

Data publikacji oryginału:

30.10.2020