Próba odwołania spektaklu "#chybanieja" w Rzeszowie nie mówi tylko o bezczelnej cenzurze lokalnych włodarzy, ale o patologiach teatralnego rynku pracy, którym twórcy stawili opór. "Dostałam tylko przeprosiny", "umowę antydatowaliśmy dopiero po premierze" - opowiadają artyści o pracy w różnych miastach Polski. Pisze Witold Mrozek w Krytyce Politycznej.
Rządzący Rzeszowem od 17 lat prezydent Tadeusz Ferenc, niegdyś związany z SLD, postanowił otwartym tekstem i bez żadnej podstawy prawnej zażądać - jeszcze przed premierą! - zdjęcia spektaklu, który miał obrażać uczucia religijne, bo odnosił się m.in. do pedofilii w Kościele. W odpowiedzi na tę bezprecedensową w polskim samorządzie bezczelną ingerencję i po rozpętaniu się medialnej burzy dyrektorka Teatru Maska Monika Szela ogłosiła kontynuację prac nad przedstawieniem. "Organem zarządzającym teatrem jest dyrektor i tylko on może podejmować decyzje dotyczące repertuaru i podejmowanych przez teatr tematów" - oświadczyła. Przeciwstawienie się bezprawnej próbie cenzury ze strony silniejszego gracza - politycznego zwierzchnika - to w dzisiejszych czasach akt dużej odwagi, za który należy się Szeli szacunek. I za który mogą spotkać ją liczne nieprzyjemności. Ale przy próbie cenzury spektaklu "#chybanieja" precedensów było więcej. Dramatur