Nie potrafię sztuki Ryszarda Łatki pt. "Óżont" ująć w jednoznaczną i dobrze brzmiącą formułę, wobec tego ucieknę się do pomocy swojego rodzaju "komparatystyki". W debiutanckim utworze pt. "Tato, tato, sprawa się rypła" autor jest autentystą. Mocno stoi na ziemi i kurczowo trzyma się wiejskich realiów. Groteska i poniekąd surrealistyczna gra wyobraźni stanowią rodzaj produktu ubocznego, są niekoniecznie zamierzoną konsekwencją zagęszczenia sytuacji nieomal zwyczajnych. W "Óżoncie" Ryszard Latko postępuje w gruncie rzeczy odwrotnie: te same realia podporządkowuje z góry założonej tezie i przepuszczą je przez filtr surrealistycznej poetyki. Usiłuje być filozofem, ale w istocie tworzy źle skonstruowany felieton. Zawiera on znakomite epizody, ale brakuje mu jednoczącego pomysłu. Owszem, rozumiemy sarkazm Łatki, jesteśmy nawet skłonni prostodusznie żachnąć się, kiedy widzimy, jak sielską barbarię toczy rak cywilizacyjnej narośli lub uśmiechn�
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości, nr 18