EN

19.01.2021, 14:34 Wersja do druku

Cena uwspółcześniania Fredry

“Zemsta” Aleksandra Fredry w reż. Redbada Klynstry-Komarnickiego. Teatr Telewizji na platformie VOD. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. prasowe


Fredro w polskim teatrze jest wciąż obecny i będzie zawsze. Dlatego tak często zadaje się pytanie o to, jak grać dzisiaj jego komedie, by były zabawne dla współczesnego widza. Teatr, który sięga do tej twórczości, musi zawsze poszukiwać odpowiednich ekwiwalentów scenicznych, by jej żywotność potwierdzić. Metody, jakimi można się posługiwać przy zadaniach inscenizacyjnych, nastawione są przede wszystkim na wywołanie u publiczności śmiechu. Łatwo w tym wypadku o uproszczenia, gubiące subtelność dowcipu autora „Dożywocia”, i sięganie po środki przynależne farsie. Tymczasem figlarność fredrowskich bohaterów, dopieszczana różnego rodzaju gagami, nie zawsze wychodzi tym postaciom na dobre.

I taka gruba kreska pojawia się też niekiedy w najnowszej wersji telewizyjnej „Zemsty”, w której Klynstra momentami za wszelką cenę próbuje Fredrę uwspółcześnić. Jedne pomysły można uznać za udane, inne za zgoła niepotrzebne. Stąd pewnie duża rozpiętość opinii wśród nie tylko krytyków, ale i publiczności. Jedno udało się reżyserowi na pewno – sposób prowadzenie ról Klary (Alicja Karluk) i Wacława (Marcin Stępniak) chyba po raz pierwszy pokazał, że mogą to być postaci dużo mniej papierowe, niż to było dotychczas. Młodzi aktorzy poprowadzili swoje role od początku do końca konsekwentnie i bez wątpienia skupiali na sobie największą uwagę. Pozostałe postaci wydają się być już pęknięte – albo zdominowane krzykiem, jak w przypadku Cześnika Michała Czerneckiego (wierzę, że gdyby udało się dodać do tej roli więcej subtelności, byłaby znakomita), albo przegalopowane jak u Papkina Rafała Zawieruchy – choć jest w tej w roli dobrze odgrywana tchórzliwość, bufonada i tani sentymentalizm.

Tytuł oryginalny

Cena uwspółcześniania Fredry

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła