Dziennikarski prymusik, którym byłem przed ponad 30 laty, czyli jak określał to dosadnie Wiech - cnotka-niewydymka, nie miał odwagi ani właściwego słownictwa, by opisać bardziej dosadnie ówczesne życie nocne - Maciej Nowak o dancingach PRL-u.
Na ekrany kin weszły "Córki dancingu", które na ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni przyniosły reżyserce Agnieszce Smoczyńskiej nagrodę za najlepszy debiut. To surrealistyczna opowieść o dwóch młodziutkich wiślanych syrenach, które wpadają w szpony warszawskiego show-bizu lat 80. "Córki..." [na zdjęciu] momentami porywają, momentami zawodzą, a we mnie ponad wszystko wyzwalają pokłady nostalgii. Albowiem i ja byłem... synkiem dancingu. Zaraz po maturze w roku 1983 zostałem recenzentem teatralnym dziennika "Sztandar Młodych". Jak każdy bezkompromisowy młody dziennikarz zająłem się też patologiami życia społecznego. W Stołecznej Estradzie wystawiono mi legitymację inspektora lokali nocnych. Mama omdlewała z przerażenia, że świeżo upieczony maturzysta Batorego stacza się do rynsztoku, a ja z marsową miną oceniałem estradowe składanki. Powstał w ten sposób reportażyk pod bojowym tytułem "Subkultura barchanowych majtek": "Revue w Kongres