EN

30.03.2022, 08:48 Wersja do druku

Byk z kartonu, czyli z papendekla

„Byk” Szczepana Twardocha w reż. Roberta Talarczyka i Szczepana Twardocha, koprodukcja STUDIO teatrgalerii, Fundacji Teatru Śląskiego „Wyspiański”, Teatru Łaźnia Nowa i Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Pisze Maria Sławińska z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Przemysław Jendroska

Dzieło artystycznego duetu Szczepan Twardoch i Robert Talarczyk, spektakl „Byk”, podróżuje po Polsce. To koprodukcja ośrodków teatralnych z Warszawy (Studio teatrgaleria), Krakowa (Łaźnia Nowa), Katowic (Fundacja Teatru Śląskiego „Wyspiański”, Korez), Wrocławia (Instytut im. Grotowskiego) i jednocześnie debiut dramatopisarski i reżyserski Twardocha. Prozaik przekwalifikował się z przepisywania swoich powieści na scenę i stworzył monodram – specjalnie dla Roberta Talarczyka. Twardoch pisze i współreżyseruje, Talarczyk współreżyseruje i gra, a „byk” wzdycha…

W przestrzeni zaprojektowanej przez Marcela Sławińskiego jak typowy śląski dom (z białym kredensem i świętymi obrazkami, stołem w centrum) wije się bohater – Robert Mamok. Jest artystą, ukrywa się w rodzinnym domu, ponieważ dopuścił się skandalu. Ten moment wykorzystuje, by rozliczyć się z przeszłością, a jednocześnie znaleźć powód życiowych porażek. Zawiła tożsamość Roberta Mamoka, „labirynt tajemnic”, które musiał odkrywać jedna za drugą w ciągu całego życia, wydaje się próbą usprawiedliwienia jego wątpliwych moralnie czynów. Bohater jest w tym usiłowaniu niewiarygodny, odznacza się głównie pychą i skłonnością do głupich zachowań. „Nikt mi nie podskoczy, jestem byk” – oskarża świat o swoje problemy. Dowiadujemy się o jego rozrzutnym życiu. W nielicznych chwilach autorefleksji sam przyznaje: „Skrzywdziłem każdą kobietę, którą kochałem”. Siłę jego osobistych zmagań podkreśla ryk byka, który dociera spoza sceny (muzyka: Aleksander Nowak). Czy te odgłosy to wciąż próba mocy bohatera, czy już męskie wołanie o pomoc? 

Bohater wyrzuca ogrom złości wobec dziadka. Negatywna energia nie ma jednak odbiorcy na scenie, dociera więc do widzów. Śląska publiczność daje się wciągnąć w iluzję sceniczną i w wielu momentach monodramu reaguje śmiechem. A z czego się śmieją? Sami z siebie się śmieją. Ten odbiór szokuje, widzowie śmieją się z tego, co mówi pyszałkowaty bohater, opowiadający sprośne żarty i zażywający biały proszek przy użyciu banknotu, który znalazł w zakamarkach u dziadka, Czy to radość z powodu usłyszenia języka śląskiego na scenie, czy radość z powodu ilości przekleństw w tekście? Jedno jest pewne. Taki odbiór jest sprowokowany lub zmanipulowany przez autora. Dramaturgicznie tekst poprowadzony jest perfekcyjnie. Choć na scenie nie dzieje się wiele, to słowa wraz z intensywnym, lecz nienachalnym aktorstwem utrzymują uwagę. Zaangażowanie widowni podtrzymują tajemnice, które rozwiązują się na końcu. Dowiadujemy się, że dziadek jest nieobecny. Tę postać utożsamia łóżko, do którego wciąż zwraca się Robert Mamok. Tak jak czerwone światło okala przestrzeń sceniczną, tworząc granicę przedstawionego świata, tak bohater szukając pomocy, podświadomie stawia wokół siebie mur, drastycznie odcinając się od reszty świata. Poczucie, że „inni” są gorsi, to główna cecha, która charakteryzuje Roberta Mamoka. 

Twardoch chciał wyśmiać warszawski świat elit. Efektem jest scena, w której bohater ironicznie parodiuje postawę osób, które chcą dyskutować z artystą Mamokiem o jego twórczości, a także o jego „polskości”. Scena ta przepełniona jest arogancją, co potwierdza tezę, że agresywny tekst Szczepana Twardocha jest porażką dla śląskiego teatru, ponieważ pokazuje najgorsze cechy Ślązaków (ignorancję, pyszałkowatość, brak tolerancji i zdolność do wywyższania się oraz przekonanie, że ich ziemia jest terenem naznaczonym), a nawet szowinizm. 

Na Śląsku spektakl prymitywnie wyśmiewa pozostałych Polaków, jako tych „innych, gorszych”, którzy mają śmiałość wyjechać na wakacje na Mazury, a także dyskutować o „edypialnej figurze ojca”. W Warszawie przedstawienie ukazuje Ślązaków jako zagorzałych, zacietrzewionych, wiecznie cierpiących ludzi, którzy nie potrafiąc rozliczyć się ze swoją historią, wciąż szukają winy w „innych”. Przedstawienie jest nonszalanckim komunikatem w dzisiejszym kontekście polityczno-społecznym, ponieważ mówi o podziale ludności, a także jest próbą pokazania męskiej siły. 

***

Szczepan Twardoch

„Byk”

reżyseria: Robert Talarczyk, Szczepan Twardoch

STUDIO teatrgaleria w Warszawie, scena Malarnia; koproducenci: Fundacja Teatru Śląskiego „Wyspiański” w Katowicach, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie, Instytut im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu, partner: Teatr Korez w Katowicach; prapremiera: 19 marca 2022 w Warszawie, spektakl oglądany 26 marca 2022 w Katowicach 

występuje: Robert Talarczyk

***

Maria Sławińska – licencjonowana Młoda Teatrolożka, miłośniczka teatralnych festiwali, często wybiera się na wojaże w poszukiwaniu dobrej sztuki.

Źródło:

Materiał własny