„Brzechwatorium” w reż. Mariána Pecki w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Ludwika Gołaszewska-Siwiak w Nowej Sile Krytycznej.
Twórczość Jana Brzechwy niezmiennie łączy pokolenia, dowodzi najnowszy spektakl Opolskiego Teatru Lalki i Aktora – ,,Brzechwatorium”. Słowacki reżyser, dobrze znany tutejszej publiczności, Marián Pecko, do współpracy zaprosił ekipę, z którą z powodzeniem współpracował przy wcześniejszych projektach: scenografkę Evę Farkašovą, kompozytora Roberta Mankoveckiego i dziewiątkę aktorów.
Akcja spektaklu-wierszowiska rozgrywa się w zapomnianym sanatorium, czy może raczej domu spokojnej starości, prowadzonym przez ekscentryczną Siostrę Anielę (w tej roli Agnieszka Zyskowska-Biskup). Każda z mieszkających tam osób wyróżnia się swoistym spektrum dziwactw i natręctw. Beznadziejną rutynę dnia przerywa pojawienie się Pana Jana (Jan Chraboł) – pierwszego od lat gościa w tych murach. Od tej chwili bohaterowie przestają być grupą chaotycznie poruszających się cudaków. Ich językiem stają się wiersze Brzechwy, chwilami przybierające formę piosenek.
Działań aktorów nie spaja linia fabularna, spektakl składa się z luźno powiązanych etiud. Dobór wierszy jest nieoczywisty. Próżno szukać w scenariuszu przygód niesfornych zwierząt w zoo, czy warzyw na straganie. Pecko sięga po Brzechwę nieznanego szerszej publiczności, ukazuje jako autora, który przejrzał ludzkie pragnienia, zdaje się powtarzać za nim: bez względu na to, ile mamy lat, kochamy i cierpimy tak samo; tak samo potrzebujemy płakać i po prostu dobrze się bawić. Wkładając poezję Brzechwy w usta dojrzałych bohaterów, Pecko udowodnił, że nie jest przeznaczona tylko dla dzieci, jest to rzecz o dziecku, które każdy nosi w sobie.
W spektaklu nie brakuje zabawy formą, lalką staje się na chwilę nawet stojak na mikrofon! Za sprawą aktorów ożywają zapałki, walizki, kawałki materiału. Daje się wyczuć wyraźną nutkę sentymentu: przygrywa gramofon, scenografia utrzymana jest w ciepłych herbacianych odcieniach. Ton zadumy zostaje zerwany w piosence finałowej, kiedy na scenę wpadają aktorzy w strojach grupy metalowej i śpiewają do wtóru ostrej muzyki piosenkę o przedszkolakach. A chwilę wcześniej Pan Jan wykonał przejmujący wiersz ,,Ojciec”, niosący przewodnią myśl spektaklu – tęsknotę za ludzkim ciepłem. To przesłanie nie ma szans wybrzmieć, widz opuszcza salę z poczuciem delikatnej konsternacji.
To niejedyne niedociągnięcie realizacji. Wymagająca etiudowa forma nastręcza trudności w utrzymaniu dramaturgicznego napięcia. Niemniej, uśmiech gwarantowany!
***
Ludwika Gołaszewska-Siwiak – studentka III roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Absolwentka szkoły muzycznej I stopnia w Opolu i krakowskiego Lart StudiO – Policealnego Studio Aktorskiego. Odbyła staż w portalu Dziennik Teatralny.