- "Zły" to historia oparta na słowie. Wbrew pozorom akcja nie jest jej najmocniejszą stroną. Siła tej powieści tkwi w opisie i dialogu a dialog znacznie lepiej słychać ze sceny, niż z ekranu - mówi WOJCIECH TOMCZYK, autor adaptacji "Złego" przed dzisiejszą premierą w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Premiera "Złego" Tyrmanda inauguruje działanie największej sceny Teatru Powszechnego, po generalnym jego remoncie. Z Wojciechem Tomczykiem, autorem adaptacji, rozmawiamy o najbardziej, obok Lalki Prusa, warszawskiej opowieści. Przymierzali się do "Złego" mniej i bardziej znani realizatorzy kinowi i telewizyjni. Bezskutecznie. Zwyciężył teatr, dlaczego? - Dla mnie tylko wersja sceniczna miała sens. Wiłem się jak piskorz, żeby nie podpisać umowy na adaptację filmową czy serialową. Trzeba by zburzyć sporą część miasta, by przedstawić realia sprzed 55 lat. Ekran wymaga pokazania: budynków, placów, ulic i jeżdżących po nich, przywróconych do życia samochodów. Potrzebuje dużej ilości detali. Tymczasem teatr posługuje się skrótem. Zamiast burzyć, wyremontowaliśmy więc Teatr Powszechny i mamy gdzie "Złego" grać. Tyrmand pisał: "Ostatecznie - żyjemy w Warszawie. Coleur local wie pan radzę panu przejść się kiedyś w wiosenny wieczór pod fa