EN

27.03.2004 Wersja do druku

Andrzej Molik w obronie lubelskiego Teatru im. Osterwy

-Jeśli ktoś taki nie widzi ogromu roboty wykonanej w Teatrze im. Osterwy, a czepia się
jakiegoś marginalnego szczegółu, to nie wypada sądzić, że kierują nim dobre intencje. Wstyd, panie Konradzie! I wielki wstyd, że w przededniu Międzynarodowego Dnia Teatru blokuje Pan nagrodę dla ojca tego sukcesu Krzysztofa Torończyka - zwraca się do przewodniczącego Sejmiku Województwa, Andrzej Molik.

To się zawsze tak zaczyna. Zawsze i wszędzie. Oczywiście w Polsce. I w Lublinie też. Pamiętam ten moment, gdy ruszyła krytyczna kampania skierowana przeciwko Andrzejowi Rozhinowi, przedostatniemu dyrektorowi Teatru im. Osterwy przed nastaniem obecnej dyrekcji. Siły zainteresowane posadowieniem na dyrektorskim stoiku swojego człowieka jęły podważać jego sposoby wydawania dotacji. Rozhin do oszczędnych nie należał, ale miał własną odważną wizję teatru, będącą w jakiś sposób przedłużeniem koncepcji realizowanej dwie dekady wcześniej w studenckim Teatrze Gong Oczywiście, można się było z nią nie zgadzać, bo tylko najodważniejsi akceptowali próbę przekształcenia placówki dramatycznej w musicalową, a taką drogą stąpał wtedy Teatr im. Osterwy. Jednak kto wie, czy tłumy z całego kraju pielgrzymujące ostatnio na "Miss Sajgon" czy "Koty" do Teatru Roma nie waliłyby dziś do Lublina. Pod koniec lat 80. musicalowe spektakle były w Polsce ewenemente

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wstyd, panie Konradzie!

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Lubelski nr 74

Autor:

Andrzej Molik

Data:

27.03.2004