"Krzywa wieża" Nadieżdy Ptuszkiny na Scenie Propozycji Białostockiego Teatru Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej-Białystok.
Nad stołem portret ślubny, a przy nim oni. On jej nie zauważa, Ona ma już dość, chce odejść. I za chwilę mu o tym powie. Wiwisekcję życia pewnej nieszczęśliwej pary w spektaklu "Krzywa wieża" przeprowadza Białostocki Teatr Lalek. Wnioski? Bardzo smutne. Ale jak mawiają klasycy - nadzieja ponoć umiera ostatnia. "Krzywa wieża" to sztuka jednej z najwybitniejszych rosyjskich dramatopisarek, Nadieżdy Ptuszkiny (w przekładzie Julity Grodek). Małżeństwo z długoletnim stażem osadzone jest w rzeczywistości rosyjskiej, ale poza niektórymi słowami typu "dacza" nie ma w spektaklu nawet cienia rodzajowości - ich dom to przestrzeń umowna. Wszystko to mogłoby się zdarzyć (i zdarza się nieustannie) wszędzie: na blokowisku w Tarchominie czy na Śląsku, gdziekolwiek w krajach bloku wschodniego, a właściwie i dalej. I właśnie ów uniwersalizm, zmysł obserwacyjny, słuch językowy, humor, skupienie się na tym, co dzieje się między dwojgiem ludzi, jest najbardz