- Wszystkie moje spektakle są autobiograficzne, choć nigdy wprost. Ciekawe są wydarzenia z naszego życia wewnętrznego, a nie z życiorysu - mówi Mariusz Treliński w rozmowie z Katarzyną Janowską z Przekroju.
Chciałabym zapytać, dlaczego Rafał Maserak, Edyta Herbuś, Ewa Szabatin będą tańczyć? - Opowiem o tym, ale wolałbym, żebyśmy zaczęli od czegoś innego. - No dobrze, chociaż tamto nie daje mi spokoju. "Traviata" to operowy szlagier, melodramat wystawiany we wszystkich operach świata, mile łechcący gusta mieszczańskiej publiczności. Nie pasuje mi do wizji nowoczesnej opery, którą chce pan tworzyć w Warszawie. Co panu zadźwięczało w utworze Verdiego? - Zdecydowałem się wystawić "Traviatę" z przekory. Stworzyliśmy w Warszawie nowoczesny teatr operowy, ale nie chcemy pomijać klasyki. A "Traviata" jest kwintesencją opery, jednym z najgłośniejszych tytułów. Z jednej strony kojarzy mi się z melodramatem, z ckliwością, z tymi wszystkimi obciążeniami, których w operze nie lubię. Z drugiej strony istnieje to niezwykłe nagranie Carlosa Kleibera z 1977 roku - zrealizowane w jakimś uniesieniu, z chorobliwie tętniącym pulsem nakręcającym spiralę emocj