Autor stawia sprawę jasno: nie chce stawiać Grotowskiemu pomnika ani tym bardziej kapliczki. Dlatego drwi czasem z mętnych tłumaczeń bossa o cel stworzenia w Teatrze 13 Rzędów Podstawowej Organizacji Partyjnej, drażni go fakt, że szef Laboratorium wielokrotnie robił z siebie po 1981 roku na potrzeby zagranicznej prasy ofiarę i męczennika komunizmu. Niczego nie przemilcza, ani z czarnej legendy Grotowskiego, ani z nie zawsze czystych zagrań jego spadkobierców - o książce Dariusza Kosińskiego "Grotowski. Przewodnik" pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku.
Na okładce książki Dariusza Kosińskiego widać wytarte szare litery, które układają się w nazwisko Grotowski. Ale nawet nazwisko nie jest całe: podzielone na dwie kolumny, przecięte zakładką, przekreślone za obwolutą linią czerwonych kropek i hasłem: "Przewodnik". Rzadko które wydawnictwo już na pierwszy rzut oka zdradza swoją zawartość, zamyka w edytorskiej metaforze projekcie swoje znaczenie i przeznaczenie. Oto Kosiński uważa, że w recepcji Grotowskiego doszliśmy do ściany: różne frakcje spadkobierców i interpretatorów wyrywają sobie prawdę. O nim: "On był nasz, nie wasz!", kolejne książki ustawiają jego dorobek w nowym świetle, opisuje się, a raczej składa, na nowo dzieła sceniczne Grotowskiego, jego tezy i postulaty, bada związki z gnozą, próbuje rozstrzygnąć, co było kluczowe w jego drodze: który okres twórczości był błędem i wypaczeniem, a który prawdziwym punktem dojścia. Tymczasem rosną całe pokolenia reżyserów i widz�