Muszę wyznać, że szedłem do teatru Kwadrat na przedstawienie komedii Słonimskiego "Rodzina" z niepokojem. Pamiętałem bowiem wielki jej sukces przed wojną, kiedy spektakl był pełnym aktualności pamfletem politycznym, a główną rolę grał Stefan Jaracz. Sztuka Słonimskiego roiła się od dowcipów i aluzji, których adresaci byli każdemu dobrze znani. Pod postacią radzieckiego komisarza Lebenbauma nietrudno było domyśleć się Karola Radka, którego matka mieszkała w Tarnowie. Pamiętam doskonale sensację, jaką wywołała w naszym mieście wizyta jej syna. Sprawa nieczystego pochodzenia rasowego hitlerowca Hansa też była oparta na autentykach. Słynny organizator Lufthansy, później dowódca Luftwaffe i marszałek III Rzeszy Milch dowiódł swej aryjskości tylko dzięki temu, że jego matka zeznała, iż zdradziła swego męża z rdzennym Germaninem. Od premiery "Rodziny" upłynęło blisko pół wieku. Zastanawiałem się więc, czy pozbawiona swej satyrycznej
Tytuł oryginalny
Słonimski redivivus
Źródło:
Materiał nadesłany
Zycie Literackie nr 4