W piątek 6 czerwca 2008 roku Sławomir Mrożek opuszcza Polskę, jak sam kategorycznie stwierdza, na zawsze. Na zawsze?... Już raz w przeszłości 6 czerwca okazał się równie ważną i "ostateczną" cezurą w życiu Sławomira Mrożka. Podobnie "ostatecznych" dat było zresztą wcześniej sporo - pisze Andrzej Nowakowski w Gazecie Wyborczej - Kraków.
W dotychczasowej biografii autora "Emigrantów" przecież nic nigdy nie było "na zawsze", szczególnie zaś jego miejsca pobytu. Po raz pierwszy Polskę opuścił "na zawsze" 6 czerwca 1963 roku. Po pięciu latach we Włoszech przeniósł się do Francji; w 1989 roku "na zawsze" opuścił Europę. Na siedem lat uciekł "w rajską krainę ułudy", którą sam sobie stworzył w Meksyku. Jego azylem stało się wówczas zanurzone w przyrodzie ranczo Epifania. W połowie lat dziewięćdziesiątych postanowił wrócić. Zapytał żonę Susanę: "Paryż czy Kraków, wybieraj". Odrzekła: "Kraków". I tak, zdawać by się mogło, "podróż" Mrożka zatoczyła koło. Pisał: "Bo wracam do Krakowa. Po trzydziestu trzech latach emigracji - dokładnie połowa mojego życia - gdyż wyjechałem z Polski 6 czerwca 1963 roku" ("Dziennik powrotu"). Kraków, w którym osiadł w roku 1996, też miał być już "na zawsze", a w każdym razie wielu tak sądziło. Okazało się, że jest inaczej. Czy Nice